Ktoś wreszcie pomyślał. "Kratka" już bez konieczności podawania koloru auta

Tanie wina są dobre, bo są dobre i tanie. Proste przepisy są dobre, bo są dobre i... proste.

article cover
INTERIA.PL

Weźmy choćby taką dziesięcinę, czyli obowiązujący przez wiele stuleci nakaz odprowadzania dziesiątej części swoich dochodów na rzecz utrzymania duchowieństwa. System krytykowany, bolesny, ale jednak powszechnie zrozumiały, nawet dla analfabety. Niestety, współczesne prawo wykazuje tendencję do nieustannego komplikowania się.

Co powiecie na przykład o takim oto fragmencie ustawy o podatku od towarów i usług i zawartej w nim definicji pewnego rodzaju pojazdów samochodowych: "mających więcej niż jeden rząd siedzeń, które oddzielone są od części przeznaczonej do przewozu ładunków ścianą lub trwałą przegrodą i u których długość części przeznaczonej do przewozu ładunków, mierzona po podłodze od najdalej wysuniętego punktu podłogi pozwalającego postawić pionową ścianę lub trwałą przegrodę pomiędzy podłogą a sufitem do tylnej krawędzi podłogi, przekracza 50% długości pojazdu; dla obliczenia proporcji, o której mowa w zdaniu poprzednim, długość pojazdu stanowi odległość pomiędzy dolną krawędzią przedniej szyby pojazdu a tylną krawędzią podłogi części pojazdu przeznaczonej do przewozu ładunków, mierzoną w linii poziomej wzdłuż pojazdu pomiędzy dolną krawędzią przedniej szyby pojazdu a punktem wyprowadzonym w pionie od tylnej krawędzi podłogi części pojazdu przeznaczonej do przewozu ładunków". Wszystko jasne?

Oczywiście wspomniane komplikowanie się prawa nie jest procesem samoistnym, naturalnym. Według rozpowszechnionej teorii stoją za nim ludzie, którzy wiedzą, że zawiłość zasad, regulujących różne sfery naszego życia, zwłaszcza gospodarczego, ułatwia dokonywanie przekrętów. A także ci, którzy z analizowania i objaśniania maluczkim stworzonych przez siebie lub swoich kolegów zamotanych paragrafów uczynili źródło stałych, lukratywnych dochodów. Cóż, nie nam rozstrzygać czy i ile racji tkwi we wspomnianych podejrzeniach. Zresztą od przyczyn ważniejsze są skutki.

Spójrzmy na przepisy, dotyczące samochodów osobowych kupowanych i użytkowanych przez firmy. Można by przyjąć, że całość związanych z tym wydatków jest zaliczana do kosztów prowadzenia działalności gospodarczej, a zapłacony w rachunkach VAT - odliczany od VAT-u przekazywanego fiskusowi. Tak się dzieje w wielu krajach, ale nie u nas, gdzie kolejne rządy kombinują, w jaki sposób możliwie najdokładniej oskubać przedsiębiorców.

Szczególnie dotkliwym dla zmotoryzowanych podatników przejawem polityki fiskalnej są ograniczenia dotyczące właśnie VAT-u. Kłócą się one z przepisami Unii Europejskiej, dlatego Polska od lat uzyskiwała od władz UE zgodę na odstępstwo od zasad ogólnounijnych. Ostatnie zezwolenie wygasło z końcem ubiegłego roku (to dzięki temu nastąpił chwilowy renesans "kratek"). Nowe zaowocowało kolejnymi zmianami w prawie, które wprowadzają wyraźny podział na samochody wykorzystywane wyłącznie w działalności gospodarczej oraz te używane również do celów prywatnych. W przypadku tych ostatnich od 1 kwietnia można będzie odliczać jedynie 50 proc. VAT-u - zarówno od ich zakupu i od wydatków eksploatacyjnych (ale nie od paliwa, na to poczekamy jeszcze do końca czerwca 2015 r.).

Właściciele pojazdów z pierwszej grupy będą korzystać z prawa do pełnego odliczenia VAT-u, ale żeby nie było im za łatwo, muszą zgłosić swoje auta do urzędu skarbowego. Na specjalnym, nowo wprowadzonym formularzu VAT-26. O stopniu jego komplikacji niech świadczy fakt, że dopiero ostatnio Ministerstwo Finansów, pod wpływem argumentów jednej z organizacji pracodawców, wykreśliło z niego punkt, dotyczący koloru zgłaszanego samochodu. Obowiązek jego podawania oznaczałby prawdopodobnie konieczność informowania fiskusa o każdej zmianie napisów reklamowych, umieszczanych na wielu firmowych wozach.

Oczywiście samo zgłoszenie nie wystarczy. Trzeba też będzie prowadzić prowadzić ścisłą ewidencję użytkowania pojazdu. Skrupulatnie odnotowywać datę i cel wyjazdu, liczbę przejechanych kilometrów, imię i nazwisko kierowcy, zamieścić opis trasy. Kto zaniedba tego obowiązku, może zostać ukarany grzywną w wysokości do 720 tzw. stawek dziennych, czyli, bagatela, prawie 40 tys. zł!

Prawem do pełnego odliczania VAT-u objęte są także pojazdy specjalne: koparki, ładowarki, żurawie samochodowe itp. Lobbing przedsiębiorców pogrzebowych spowodował, że do tej listy zaliczono również karawany, choć przecież nietrudno sobie wyobrazić całkowicie prywatną wycieczkę takim wozem. Ba, od biedy mógłby on służyć nawet jako kamper. W końcu miejsce leżące ma... A jak będzie wyglądała prowadzona według oficjalnego wzorca ewidencja przebiegu karawanu? Czy nie powinna być uzupełniona danymi personalnymi, hm... pasażera?

Ciekawy jest również zapis przewidujący możliwość odliczenia 100 proc. VAT od montowanych w samochodach urządzeń, jeżeli "przeznaczenie tych towarów wskazuje obiektywnie na możliwość ich wykorzystywania wyłącznie do działalności gospodarczej podatnika". Eksperci prowadzący szkolenia dla księgowych z zakresu wprowadzanych od 1 kwietnia zmian przepisów jako przykład podają tu taksometry w taksówkach. Rzeczywiście taryfiarz może pojechać z rodziną na piknik za miasto, ale taksometr przydaje mu się jedynie w robocie. Co innego np. telefoniczna instalacja głośnomówiąca, przez którą można rozmawiać i służbowo, i prywatnie. Biorąc na logikę, znowelizowana ustawa o VAT winna nakazywać ewidencjonowanie wszelkich prowadzonych przez nią rozmów, z podaniem czasu i celu rozmowy, danych rozmówcy itp.

Najwyższy czas zmodyfikować słowa znanej modlitwy. Powinna ona teraz brzmieć następująco: "od powietrza, głodu, ognia, wojny i upraszczania przepisów zachowaj nas Panie...".

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas