Krach na rynku kamperów. Można na nich dużo zarobić, ale jest problem
Zniesienie obostrzeń związanych z pandemią koronawirusa zbiegło się w czasie ze skokowym spadkiem sprzedaży kamperów. Czyżby Polacy zatęsknili za wakacjami w stylu all inclusive? A może prawdziwych powodów spadku rejestracji należy szukać gdzieś indziej?
Jak informuje Instytut SAMAR, w pierwszych czterech miesiącach bieżącego roku mówić można o poważnym tąpnięciu na rynku samochodów kampingowych. W tym czasie przybyło w Polsce 1099 tego rodzaju pojazdów, czyli aż o 20 proc. mniej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku.
Na taką liczbę składają się:
- 562 samochody nowe (spadek rejestracji o 16 proc.)
- 357 samochodów używanych (spadek rejestracji o 24 proc.)
W obliczu rosnącej inflacji spadające zainteresowanie pojazdami kempingowymi wydaje się o tyle dziwne, że - zwłaszcza w przypadku nowych lub stosunkowo młodych pojazdów - śmiało można je traktować jako inwestycję. Rynek wynajmu samochodów kempingowych rozrasta się bowiem w szybkim tempie. Jak więc tłumaczyć można skokowy spadek liczby zarejestrowanych w Polsce aut?
Odpowiedź jest prosta - rynek kurczy się nie w wyniku spadku zainteresowania nabywców lecz coraz mniejszej dostępności pojazdów. Jeden z liderów rynku - Volkswagen - w wyniku wojny w Ukrainie i problemów z dostawami, jeszcze w marcu wstrzymał czasowo produkcję w zakładach w Poznaniu i Wrześni, co przełożyło się na wydłużenie czasu oczekiwania.
Wśród fabrycznie nowych pojazdów na polskim rynku królują obecnie marki:
- Volkswagen (108 rejestracji),
- Roller Team (86 rejestracji),
- Benimar (75 rejestracji)
Liderami importu używanych kamperów są:
- Fiat (199 rejestracji),
- Ford (41 rejestracji),
- Volkswagen (31 rejestracji).
***