Kosmiczna technologia w Ferrari

Włoska scuderia Ferrari udostępniła mediom swój najnowszy symulator. Urządzenie wygląda niczym gwiezdny pojazd, waży blisko dwie tony i jest zawieszone na wysokości 4,5 metra.

Fernando Alonso
Fernando AlonsoAFP

Od chwili, kiedy Międzynarodowa Komisja Sportów Motorowych (FIA) okroiła testy bolidów na torach, wzrosło znaczenie posiadania wyścigowych symulatorów. Urządzenia te mają pozwolić kierowcom dobrze przygotować się do trwającego blisko dziewięć miesięcy sezonu. Symulator wiernie odtwarza prowadzenie wyścigowego samochodu, chociaż jak mówią zawodnicy nie oddaje wszystkiego tego, co może się zdarzyć na torze.

Nie wszystkie ekipy stać na takie "cacka", a ściślej tylko nielicznych. Swoje maszyny mają teamy Red Bull Racing, McLaren, Mercedes.GP i Ferrari (w trakcie budowania jest zespół Lotus). Symulatory są pilnie strzeżoną tajemnicą zespołów i rzadko kiedy media mogą pokazać ich konstrukcję oraz zachowania podczas testów. Jednym z wyjątków jest urządzenie Ferrari. Włoska stajnia niedawno zdecydowała się na uchylenie rąbka tajemnicy i w krótkim filmie zaprezentowała swoje urządzenie.

Symulator Ferrari na pierwszy rzut oka przypomina pająka i raczej może się kojarzyć z pojazdami z książek Stanisława Lema, niż z samochodem startującym w Formule 1. Kopię kokpitu bolidu umieszczono na wysokości 4,5 metra. W środku kierowca znajdzie pięć potężnych ekranów na których może śledzić swoje poczynania, a całość dopełnia strona audio o mocy 3 500 watów.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas