Kobieta u mechanika

"Baba za kierownicą" - to pejoratywne określenie jest często stosowane przez kierowców-mężczyzn, wobec kobiet prowadzących samochód. To, czy rzeczywiście kobiety jeżdżą lepiej czy gorzej jest problemem złożonym i chyba nie do rozstrzygnięcia.

Kliknij
KliknijINTERIA.PL

Dzisiaj jednak chcieliśmy się zając innym aspektem "kobiet w motoryzacji". Jak kobieta czuje się i jest traktowana, gdy zostaje zmuszona pojechać z niedomagającym samochodem do warsztatu?

Badania dotyczące tego zagadnienia zostały przeprowadzone w Wielkiej Brytanii. Można jednak śmiało założyć, że w Polsce ich wyniki nie byłyby bardzo różne.

Kobieta u mechanika czuje się onieśmielona i traktowana protekcjonalnie, a co za tym idzie obawia się, że warsztat nie jest uczciwy. Na taki stan rzeczy wpływa głównie niezrozumiały żargon używany przez mechaników. To powoduje dyskomfort aż u 3 na 5 ankietowanych kobiet, podczas gdy tylko 1 na 10 mężczyzn nie rozumie słów wypowiadanych przez obsługę warsztatu.

Brak zrozumienia języka powoduje, że kobiety obawiają się, że będą musiały zapłacić za coś, co jest sprawne lub za czynności, których nie zlecały.

A jak jest w Polsce? Niestety, dokładnie tak samo. Wciąż nie brak zakładów obliczonych na doraźny zysk, a nie przywiązanie do siebie klienta poprzez fachową, tanią i szybką naprawę.

Trudno przesądzać czy wynika to z podejścia do pracy, czy po prostu braku wiedzy mechanicznej. Dlatego problemy polskich kobiet są w tym zakresie bardzo zbliżone do Brytyjek. Nierzadko bowiem właściciel warsztatu kobietę-klienta odbiera jako klienta-jelenia...

A czy wy miałyście takie doświadczenia? Byłyście traktowane protekcjonalne, a żargonowy język mechanika miał was onieśmielić, pokazać, że mechanik to fachowiec, a wy macie tylko zapłacić, bez dyskutowania? Podzielcie się waszymi wrażeniami.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas