Kij do baseballa kontra 11 aut na minuty. Tak chciał rozwiązać problem
Mieszkaniec gdańskiej Matarni wpadł na pomysł, jak pozbyć się samochodów z wypożyczalni blokujących parking pod blokiem. Raczej nie przypuszczał, że będzie go to kosztowało 140 tys. zł.
"Kije baseballowe rozwiązują każdy problem" - dziś na szczęście mało kto pamięta tę frazę z przeboju zespołu Big Cyc. Wygląda jednak, że na gdańskim osiedlu Matarnia mieszka zagorzały fan zespołu, który co ciekawe, pochodzi z Ukrainy. W sylwestra postanowił on, być może idąc za radą zapomnianego hitu, rozwiązać z pomocą kija problem zapełnionego parkingu.
Rada Dzielnicy Matarnia od jakiegoś czasu próbuje poradzić sobie problemem samochodów sieci carsharingowej, zajmujących miejsce na tamtejszym parkingu. W zasadzie nie wiadomo, czemu tam stoją. Z jednej strony - to parking ogólnodostępny, możliwe, że po prostu zostawiają je tam klienci, którzy korzystają z aut na minuty w drodze na pobliskie lotnisko, czym nie łamią żadnych przepisów. Niektórzy podejrzewają jednak, że to gdański oddział firmy obsługujący wypożyczenia w terminalu oszczędza pieniądze parkując auta tam, a nie na lotniskowym parkingu. Tak czy inaczej, na miejscu stoi ok. 20 aut, które przeszkadzają mieszkańcom, zmniejszając liczbę ogólnodostępnych miejsc do parkowania.
W Nowy Rok policja poinformowała o ujęciu człowieka, który demolował samochody na Matarni, precyzyjnie ograniczając swoją działalność do samochodów z wypożyczalni. Tłukł lampy, wybijał szyby, a w końcu usnął w jednym z aut. Przybyli na miejsce policjanci wyciągnęli go z samochodu, a badanie alkomatem wykazało 2 promile alkoholu w wydychanym powietrzu. Jak czytamy w komunikacie policji:
Po tym zdarzeniu Rada Dzielnicy Matarnia w Gdańsku wystosowała pismo do właściciela pojazdów z żądaniem usunięcia ich z parkingu przy ulicy Podchorążych. Wygląda na to, że to działanie przyniosło skutek, bo firma ustosunkowała się do pisma i zobowiązała się do niezwłocznego usunięcia wszystkich niesprawnych pojazdów. Jak informuje serwis Autoblog.pl powołując się na informacje od mieszkańców, auta faktycznie zaczęły znikać, na lawetach odtransportowano 6 z nich. Właściciel zobowiązał się do wdrożenia skuteczniejszych procedur monitorowania i utrzymania zasad parkowania swoich pojazdów.
To jednak wcale nie gwarantuje rozwiązania problemu. Mieszkańcy chcieliby, żeby z Podchorążych zniknęły wszystkie auta wypożyczalni, by odzyskać przestrzeń do parkowania. Z drugiej strony, jeśli jest to publiczny parking, nikt samochodom z wypożyczalni parkowania zabronić nie może, szczególnie, że przecież jest możliwe, że stawiają je korzystający z usług firmy mieszkańcy okolicznych bloków.
Pozostaje tylko mieć nadzieję, że obie strony wypracują satysfakcjonujące rozwiązanie i nikomu więcej nie przyjdzie do głowy korzystanie z porad dinozaurów polskiego rocka. Póki co uszkodzenia aut wyceniono na 140 tys. zł.