Kia i Hyundai odpowiedzialne za wzrost kradzieży? Jest pozew od miasta

Koreański producent będzie musiał udowodnić, że nie odpowiada za radykalny wzrost kradzieży samochodów w Seattle. Władze amerykańskiego miasta złożyły w tej sprawie pozew w sądzie.

To efekt działań, albo raczej zaniechań, jakich dopuścił się koreański producent wprowadzając na rynek amerykański samochody niezabezpieczone przed kradzieżą nawet immobilizerem. W konsekwencji wejście w posiadanie cudzej Kii lub Hyundaia jest na tyle proste, że z wyzwaniem tym potrafiłby sobie praktycznie każdy. Wystarczy tylko obejrzeć film instruktażowy - jeden z wielu, jakie użytkownicy sieci zamieścili na Youtube czy TikToku. Powstał nawet specjalny "challenge" zachęcający ludzi do wzięcia udziału i pochwalenia się jak kradną Kię i Hyundaie.

Reklama

Jak najłatwiej ukraść Kię lub Hyundaia?

To pytanie często pojawiało się w wyszukiwarkach, a łatwość uzyskania odpowiedzi i przede wszystkim prostota procesu kradzieży sprawiły, że auta tej marki zaczęły nagminnie ginąć z ulic, znacząco wpływając na policyjne statystyki. Według amerykańskich mediów, ginące Hyundaie i Kie stanowią nawet 3/4 aut znikających z ulic.

Pozew przeciwko Kii i Hyundaiowi

Pierwszym miastem, które powiedziało "dość" tej sytuacji jest Seattle. Rzecznik prasowy magistratu poinformował o złożeniu pozwu przeciwko koreańskim markom w sądzie. Twierdzi, że zaniedbanie, jakiego dopuścił się producent tych aut, nie montując zabezpieczenia antykradzieżowego, znajduje swoje odzwierciedlenie w poziomie kradzieży w mieście i wpływa na pozom bezpieczeństwa. Auta są niewystarczająco zabezpieczone, za co odpowiada ich wytwórca, który nie podejmuje wystarczających działań, by naprawić tę sytuację. W Seattle poziom kradzieży aut tych marek wzrósł o 620 proc.

Włodarze miasta uważają, że w efekcie przepracowana policja ma jeszcze więcej zajęć, pogarszają się statystyki i nastroje społeczne - ludzie oczekują, że policjanci odnajdą ich skradzione pojazdy, a przy drastycznie rosnącym poziomie kradzieży nie zawsze jest to możliwe. Co więcej, odnalezienie auta wcale nie rozwiązuje problemu – proces kradzieży wiąże się ze sporymi uszkodzeniami auta, które potem trzeba usunąć, narażając się na koszty.

Kradzieże samochodów - producent zabrał głos

Oczywiście na reakcje obu marek nie trzeba było długo czekać. Ich przedstawiciele szybko przygotowali oświadczenia, w których odrzucają zarzuty i zwracają uwagę, że problem dotyczy wyłącznie samochodów odpalanych standardowym kluczem, nie "z przycisku", a także, że zagrożeni klienci mogą liczyć na bezpłatną blokadę na kierownicę, albo zabezpieczenie antykradzieżowe dostępne za opłatą w sieci serwisów marki.

Będziemy się przyglądać tej sprawie, bo ten wyrok może pociągnąć za sobą następne. Jeśli sąd uzna, że producent przyczynił się do tego, że jego pojazdy da się zbyt łatwo ukraść, kolejny sędzia może uznać, że inny producent buduje auta, które zbyt łatwo pozwalają na przekroczenie prędkości. Albo zbyt łatwo pozwalają na montaż nieseryjnych części, np. głośnych wydechów. Kolejne pozwy będą już zależały od kreatywności prawników. I zrobi się naprawdę ciekawie.

***

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy