FSO na krawędzi

Borykający się z problemami finansowymi producent samochodów wciąż ma długi z czasów, gdy na Żeraniu rządziło Daewoo

Gdy w 2003 r. Daewoo opuszczał warszawski zakład, doszło do porozumienia między tym koncernem, jednym z koreańskich banków i FSO, na mocy którego 750 mln dolarów zadłużenia zamieniono na akcje nowej emisji. Jednak ich dalekowschodni właściciele od razu zrezygnowali z praw, przysługujących tym papierom - pisze "Puls Biznesu".

Wydawało się więc, że sprawa została ostatecznie zamknięta i polski zakład ma czyste konto. Jednak obecnie okazało się, że rozliczenie z koreańskim bankiem oraz ubezpieczycielem tamtego kredytu nie zostało do końca rozwiązane.

W efekcie do końca czerwca 2011 r. polska spółka musi spłacić dług w gotówce lub oddać Koreańczykom nieruchomości, będące zabezpieczeniem tej należności.

Wysokość zadłużenia objęta jest tajemnicą. Niemniej dla fabryki, która w zeszłym roku miała około 190 mln straty, każda kwota jest trudna do zapłacenia. Prawdopodobnie będzie zmuszona przekazać Koreańczykom część swoich budynków.

To komplikuje sytuację FSO tym bardziej, że wciąż trwają poszukiwania następcy ukraińskiego UkrAwto, który chciałby na Żeraniu produkować samochody - czytamy w "Pulsie Biznesu".

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas