Fremantle Highway jest już w porcie. Statek wiózł Lamborghini i Rolls-Royce'y
Spalony samochodowiec Fremantle Highway został odholowany z dotychczasowego miejsca postoju na morzu Północnym do holenderskiego portu Eemshaven. To oznacza, że nie ma już zagrożenia katastrofą ekologiczną.
Port wybrano ze względu na to, że znajdował się niedaleko miejsca, w które został odholowany i postawiony na kotwicy wypalony wrak 200-metrowego samochodowca.
Decyzja musiała zostać podjęta szybko, na morzu Północnym spodziewano się bowiem pogorszenia pogody. Na niespokojnym morzu niesterowny statek mógł się przewrócić i zatonąć, tak jak stało się to w zeszłym roku na Atlantyku ze spalonym samochodowcem Felicity Ace.
Akcja holowania Fremantle Highway do portu w Eemshaven już się zakończyła. 64-kilometrową trasę pokonano bez incydentów, statek zacumowano do nabrzeża w czwartek wieczorem. Co ważne, port posiada odpowiednią infrastrukturę do przeprowadzenia dalszych działań. Przewiduje się, że akcja, zapewne polegająca głównie na opróżnieniu jednostki z ładunku potrwa do października.
W związku z zawinięciem jednostki do portu działania służb ratowniczych uznaje się za zakończone. Dalszą odpowiedzialność za wrak przejmuje właściciel statku, czyli japońska firma Shoei Kisen.
Pożar na pokładzie Fremantle Highway wybuchł wieczorem 25 lipca. Ogień rozprzestrzeniał się tak szybko, że część załogi musiała ratować się, skacząc z dużej wysokości do wody. Jedna osoba zginęła, kilka zostało rannych. Część załogi ewakuowano śmigłowcami z pokładu. W sumie na pokładzie znajdowały się 23 osoby.
Firma K Line, która czarterowała samochodowiec, poinformowała, że już tylko dwie osoby z załogi pozostają w szpitalu, są to kapitan i pilot statku (pilot to osoba, której zadaniem jest pomoc w wyprowadzeniu jednostki z danego akwenu). Po ewakuacji hospitalizowano w sumie siedem osób.
Samochodowiec płynął z Bremerhaven przez Port Said w Egipcie do Singapuru.
Wciąż nie wiadomo do końca, jakie samochody przewoził Fremantle Highway. Wiadomo, że było ich w sumie 3783, w tym 498 - elektrycznych. Jedyne koncerny, które potwierdziły, że miały na pokładzie swoje samochody to BMW i Mercedes. Dziennikarskie zapytania zignorowała natomiast Tesla, która pod Berlinem ma swoją gigafabrykę.
Holenderska agencja informacyjna ANP poinformowała, że na pokładzie znajdowały się samochody marek BMW, Mercedes, Volkswagen, Porsche, Audi i Lamborghini. Pojawiają się również doniesienia, że na statku transportowano również niewielką liczbę samochodów Rolls-Royce'a.
Firma logistyczna BLG Logistic, która zajmuje się obsługą m.in. terminalu samochodowego w porcie w Breverhamen informowała z kolei, że statek był już wcześniej częściowo załadowany samochodami używanymi, natomiast w niemieckim porcie załadowano na jego pokład 2500 samochodów nowych.
Oficjalna przyczyna pożaru pozostaje nieznana. Firma czarterująca statek oraz służby ratownicze podawały jedynie, że ogień pojawił się "w pobliżu" jednego z samochodów elektrycznych.
Fremantle Highway to 200-metrowy statek o 11 pokładach. Służby ratownicze podały, że pożar wybuchł na jednym z górnym pokładów, a pokład ósmy pod wpływem ognia uległ częściowemu zawaleniu. Z kolei cztery dolne pokłady są stosunkowo nieuszkodzone. Pojawiły się - na razie niepotwierdzone doniesienia - że nie wszystkie samochody są zniszczone.
Według pierwszych szacunków straty wywołane pożarem Fremantle Highway wyniosą minimum 330 mln dolarów.