"Dotyk" w samochodzie, czyli spodziewajmy się najgorszego...
Lepsze jest wrogiem dobrego. Niestety, ta stara prawda sprawdza się również w motoryzacji...
Przez wiele dziesięcioleci do obsługi poszczególnych funkcji samochodu służyły klasyczne dźwignie, przyciski, pokrętła, klawisze, suwaki, przełączniki. Wraz z komplikowaniem się i wzbogacaniem wyposażenia pojazdów ich liczba stale rosła. Niekiedy do absurdalnego poziomu. W SUV-ach marki Porsche na kierownicy, desce rozdzielczej, boczkach drzwi, centralnej konsoli, panelach przy podsufitce i przed tylnymi fotelami rozmieszczono grubo ponad 100 różnego rodzaju elementów sterujących. Przesada, ale czy jest to powód, by z jednej skrajności popadać w drugą? A jednak tak się właśnie dzieje.
Ktoś doszedł do wniosku, że w XXI wieku nabywcy aut chcą obsługiwać je tak, jak smartfony. Efektem takiego myślenia są coraz powszechniejsze panele dotykowe. Rozwiązanie z pewnością nowocześniejsze, ale czy wygodniejsze i bezpieczniejsze?
Do klasycznych przełączników można sięgnąć wręcz po omacku i przestawić je intuicyjnie. Ekran dotykowy wymaga nie tylko oderwania ręki od kierownicy, lecz także wzroku od drogi. Nie przypadkiem konstruktorzy Mazdy 6 zdecydowali, że "dotyk" będzie działał tylko podczas postoju pojazdu. Z drugiej strony nie brakuje też modeli aut, w których nawet chcąc pogłośnić radio czy zintensyfikować pracę klimatyzacji trzeba mozolnie przebijać się przez kolejne poziomy menu na wyświetlaczu. Tradycyjnych pokręteł czy suwaków już się w nich nie uświadczy.
Nawiasem mówiąc podejrzewamy, że za zmianą sposobu obsługi samochodów stoi nie tyle "ideologia", chęć sprostania rzekomym oczekiwaniom współczesnej, młodej, przyzwyczajonej do elektronicznych gadżetów klienteli, co prozaiczny rachunek ekonomiczny. Technologia dotykowa jest już bardzo dobrze opanowana. Niewielki ekranik od chińskiego dostawcy kosztuje w hurcie zapewne nie więcej niż parę dolarów. Zastąpienie nim licznych mechanicznych elementów sterujących ogromnie upraszcza pracę przy urządzaniu wnętrza kabiny. Mniej operacji na taśmie montażowej oznacza oszczędność czasu. A czas to pieniądz...
Na tym jednak nie koniec. Kolejnym krokiem ku nowoczesności jest sterowanie głosowe. Trafiliśmy kiedyś w Internecie na zabawny brytyjski filmik, który pokazuje młodzieńców, usiłujących porozumieć się ze sterowaną głosem windą. Urządzenie, zaprojektowane najwyraźniej przez rdzennych Anglików, nijak nie rozpoznaje ich szkockiego akcentu. Choć więc na różne sposoby starają się wymówić słowo "eleven", nie potrafią skłonić windy, by ta ruszyła z miejsca i zawiozła ich na jedenaste piętro. Miły głos wciąż prosi o powtórzenie zlecenia.
Musimy przyznać, że podobne chwile zdarza się nam przeżywać w niektórych testowanych samochodach, na przykład gdy chcemy głosowo wywołać konkretną stację radiową. Najczęściej bezskutecznie. Być może prowadzenie "dialogu" z bezduszną maszyną kogoś bawi, ale dekoncentruje kierowcę i na dłuższą metę irytuje. Szybko zaczynasz zastanawiać się, po co to całe kombinowanie, skoro wystarczyłby "staroświecki" przycisk albo pokrętło.
Ratunkiem dla ludzi ze słabą dykcją i niedokładną wymową ma być sterowanie gestami. Ostatnio przećwiczyliśmy ten sposób wydawania poleceń pojazdowi w najnowszym BMW serii 7. Aby zmienić natężenie dźwięku radia w tym supernowoczesnym aucie należy w powietrzu zakreślić palcem kółko. Zgodnie z ruchem wskazówek zegara, aby było głośniej, w przeciwnym kierunku - dla ściszenia radia. Nie zawsze się ta sztuka udawała. Nie wiadomo dlaczego. Czy poruszaliśmy palcem za szybko? W niewłaściwym miejscu? W nieodpowiedniej płaszczyźnie? A może kółko miało za dużą albo zbyt małą średnicę? Nieregularny kształt?
Pomyślmy, co się będzie działo, gdy za kierownicą wyczulonego na gesty samochodu siądzie osobnik ze skłonnością do nadmiernej gestykulacji. Machnie ręką, a tu pach - włączy się nadmuch na przednią szybę. Podrapie się za uchem - zadziała tylna wycieraczka. Pokręci energicznie głową - złożą się boczne lusterka...
Technika prze do przodu, nie oglądając się na ludzkie wątpliwości, przyzwyczajenia i rozterki. Niemiecka Rada Wzornictwa nagrodziła w konkursie Automotive Brand 2016 firmę Continental, która zaprojektowała "powierzchnię wykorzystującą aktywne haptyczne sprzężenie zwrotne (...). Gdy użytkownik dotyka palcem powierzchni panelu TFT, system sterujący mierzy siłę nacisku, a następnie uruchamia mechaniczne sprzężenie zwrotne, czyli miejscowe ugięcie ekranu. Precyzyjne rozpoznawanie siły nacisku ma gwarantować, że przypadkowe dotknięcia zostaną odróżnione od zamierzonych poleceń operacyjnych.(...) Ponadto system przekazuje informacje dotyczące pomyślnego wprowadzenia danych poprzez haptyczne impulsy potwierdzające."
Aż strach się bać, a na tym przecież nie koniec. Naukowcy pracują już nad sterowaniem maszyn za pomocą samych myśli. Spodziewajmy się najgorszego...