Donald Tusk: Zapłacisz minimum 5 tys. zł jak...

Tym, co sprawia, że tak wielu ludzi w Polsce siada za kółkiem w stanie nietrzeźwym, jest to, że ludzie ciągle uważają, iż nie jest to nic takiego; jestem przekonany, że za zmianami przepisów, pójdą zmiany kulturowe - mówił premier Donald Tusk.

We wtorek na konferencji prasowej premier przedstawił pakiet rozwiązań, które mają ograniczyć problem nietrzeźwych kierowców.

"Jeśli prowadzisz pod wpływem alkoholu i pierwszy raz zostałeś złapany, zapłacisz minimum 5 tys. zł, na pewno stracisz prawo jazdy minimum na trzy lata i być może pójdziesz do więzienia. Jeśli drugi raz zostaniesz złapany, na pewno zapłacisz minimum 10 tys. zł, na pewno stracisz prawo jazdy na minimum pięć lat i raczej na pewno wylądujesz w więzieniu. Jeśli utraciwszy prawo jazdy lub nie wyrobiwszy sobie prawa jazdy, usiądziesz za kółkiem, nie zapłacisz już mandatu, tylko będziesz przestępcą i będziesz odpowiadał za przestępstwo, nie za wykroczenie" - mówił Tusk o proponowanych zmianach.

Reklama

Podkreślił, że choć zdaje sobie sprawę, że to na pewno nie usatysfakcjonuje "tych wszystkich, którzy po Kamieniu Pomorskim oczekują bardzo drastycznych i widowiskowych reakcji".

"Wiadomo, że te zmiany w przepisach nie przywrócą nikomu życia. Dla nas najważniejsze jest to, żeby ograniczyć na przyszłość możliwość tego typu zdarzeń" - powiedział.

Podkreślił, że tym, co sprawia, że tak wielu ludzi w Polsce siada za kółkiem będąc nietrzeźwymi i wielu z nich doprowadza do tragedii, jest to, że ludzie ciągle uważają, iż "to jest nic takiego". "Jestem przekonany, że za tymi zmianami, bo one w praktyce będą bardzo dotkliwe dla każdego, kto odważy się usiąść za kółkiem pod wpływem alkoholu, pójdą także zmiany kulturowe" - powiedział.

"Zdajemy sobie sprawę, że obligatoryjne 10 tys. zł nawiązki może być nie tylko dla sprawcy, ale i dla całej jego rodziny dotkliwe. Ale nie ma innego sposobu, aby wymusić na nas wszystkich, także na rodzinie, na wspólnotach, wyeliminowanie tej nieznośnej tolerancji dla picia kierowców. Zdajemy sobie sprawę, że w wielu przypadkach taka nawiązka może automatycznie oznaczać przepadek mienia, np. samochodu. Tak naprawdę, jeśli taka będzie konsekwencja, nie powinniśmy płakać nad tym faktem" - przekonywał premier.

W jego opinii zmiana w kodeksie karnym, która ograniczy liczbę wyroków w zawieszeniu, szczególnie w odniesieniu do tych, którzy po raz drugi jechali w stanie nietrzeźwym, powinna uzmysłowić wszystkim Polakom, "że żarty się skończyły".

"Mam nadzieję, że to dotrze do tych wszystkich, którzy nie zdają sobie sprawy, że potencjalnie mogą kogoś zabić, tylko dlatego, że nie wytrzeźwieli, a usiedli za kierownicą" - powiedział premier.

Dyskutuj: Jak karać pijanych kierowców?

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy