Co dalej z FSO?
Pytanie o przyszłość FSO wciąż bez odpowiedzi. Zapowiedziane na dziś parafowanie umowy o sprzedaży części udziałów fabryki ukraińskiemu inwestorowi - firmie AutoZAZ - zostało przełożone na poniedziałek.
Szef AutoZAZ-u podobno nawet się nie wytłumaczył; Ministerstwo Skarbu Państwa - właściciel FSO - dostało jedynie suchą informację, że dziś do resortu nie przyjdzie. Przedstawiciele ministerstwa twierdzą, że od dawna są już przygotowani do transakcji, ale nie mogą doczekać się wizyty szefa ukraińskiego koncernu. Skąd nagle wahanie inwestora?
Można przypuszczać, że chodzi o pieniądze. Tym bardziej że ukraińska prasa kilka tygodni temu spekulowała, że AutoZAZ ma problemy finansowe. Wprawdzie później ta informacja była dementowana, ale kolejne odkładanie ostatecznych rozmów w sprawie FSO, te obawy ożywia.
- Zaznaczmy, że AutoZAZ to jedyna firma chętna do kupna udziałów w FSO. Choć ukraiński koncern do europejskiej czołówki nie należy, to jednak - jak przypomniana ekspert motoryzacyjny Wojciech Drzewiecki - od wielu miesięcy skupował długi podupadającej FSO; jest też jednym z głównych odbiorców produkowanych tam matizów i lanosów.
- Być może tych dwóch średniaków w krajach Europy centralnej czy wschodniej sobie wzajemnie pomoże i ta produkcja będzie się rozwijała - wyjaśnia Drzewiecki. Jeśli oczywiście AutoZAZ spełni obietnice, a tych było kilka, m.in. pieniądze na dalszą produkcję, rynek zbytu, a w przyszłości uruchomienie linii montażowej nowego modelu. Bez inwestora warszawską fabrykę czeka już tylko bankructwo.