Cichy koniec głośnego skandalu. Suzuki odkupi swoje akcje od VW

Motoryzacyjne sojusze rzadko kończą się w atmosferze skandalu. Wyjątek stanowi niedoszła współpraca Suzuki i Volkswagena, która - obu firmom - odbija się czkawką aż do dziś.

Prezes Suzuki, Osamu Suzuki. Jego firma odkupi własne akcje
Prezes Suzuki, Osamu Suzuki. Jego firma odkupi własne akcjeAFP

Przypomnijmy, w 2009 roku przedstawiciele obu koncernów poinformowali o zawarciu sojuszu strategicznego. Planowana współpraca dotyczyć miała wspólnego rozwoju technologii napędów hybrydowych i elektrycznych. W ramach zacieśniania współpracy w 2010 roku - za kwotę 1,7 mld euro - Volkswagen odkupił od Japończyków 19,9 proc. udziałów w Suzuki.

Stosunki na linii Hamamatsu-Wolfsburg szybko uległy jednak ochłodzeniu. Niemcom nie podobało się kupowanie przez Japończyków wysokoprężnych jednostek napędowych od Fiata. Przedstawiciele Suzuki zaczęli obawiać się, że Volkswagenowi chodzi w istocie o przejęcie kontroli nad firmą.

W 2011 roku, w atmosferze skandalu, sprawa trafiła do sądu arbitrażowego przy Międzynarodowej Izbie Handlu ICC. Ten częściowo podtrzymał stanowisko Volkswagena, ostatecznie umowa została jednak rozwiązana.

Kilka dni temu Niemcy zobligowani zostali do zbycia zakupionych w 2010 roku akcji Suzuki. Przedstawiciele japońskiej firmy ogłosili, że odkupią je w całości. Wciąż nie wiadomo jeszcze, ile Suzuki będzie musiało zapłacić za własne udziały. W 2010 roku Niemcy nabyli je za 1,7 mld euro. W piątek 19,9 proc. udziałów pozostających w rękach Volkswagena warte było 3,8 mld dolarów.

Wszystko wskazuje na to, że Suzuki skupować będzie akcje po kursie z piątkowej sesji. Obecnie firma ma rezerwę gotówkową w wysokości niemal biliona jenów (ok 8,25 mld dolarów), więc z zabezpieczeniem niezbędnych środków nie powinno być problemów.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas