Chłopiec pędził Lamborghini ponad 300 km/h. Ma tylko 5 lat

Media co jakiś czas obiegają informacje o nieletnich kierowcach, którzy bez wiedzy rodziców zabierają ich samochody i szaleją po ulicach. Tym razem mowa jest o zgoła innym przypadku – pięciolatku, który jest na tyle dobrym kierowcą, że robi rzeczy, jakich nie odważyłoby się robić wielu doświadczonych kierujących.

5-letni Zayn Sofuoglu rozpędził Lamborghini Revuelto do 312 km/h / fot. instagram.com/zaynsofuoglu
5-letni Zayn Sofuoglu rozpędził Lamborghini Revuelto do 312 km/h / fot. instagram.com/zaynsofuoglu 

Zayn Sofuoglu to pięciolatek z zaskakująco dużym doświadczeniem za kierownicą. Chociaż nadal jest zdecydowanie za mały, aby móc kierować samochodem bez odpowiedniego przygotowania pojazdu, nie boi się nawet supersamochodów.

Niedawno do sieci trafiło nagranie, na którym Zayn bije rekord prędkości osiągnięty przez dziecko. Do tego celu wykorzystano Lamborghini Revuelto, czyli flagowy model w gamie włoskiego producenta. Następca Aventadora Napędzany jest przez wolnossące V12 o pojemności 6,5 l, wspomagane przez trzy silniki elektryczne. Łączna moc układu to 1015 KM, przyspieszenie do 100 km/h zajmuje 2,5 s, a prędkość maksymalna przekracza 350 km/h.

Aby Zayn mógł poprowadzić ten supersamochód, konieczne było zainstalowanie w nim fotelika dziecięcego na miejscu kierowcy oraz przedłużenie pedałów. Chłopiec z całkowitą pewnością siebie zajął miejsce za kierownicą Revuelto i mając swojego ojca na prawym fotelu, rozpędził Lamborghini do 312 km/h. Po udanym pobiciu rekordu, mały kierowca zaczął kręcić bączki.

W czym zresztą ma doświadczenie. O Zaynie zrobiło się po raz pierwszy głośno rok temu, kiedy kręcił bączki w Ferrari SF90 Stradale. Przypominamy - miał wtedy 4 lata. Z innych jego osiągnięć warto wspomnieć o wygranych w wyścigach gokartowych i motocyklowych. Jego ojciec, Kenan Sofuoglu, który jest pięciokrotnym mistrzem świata w motocyklowej serii Supersport World Championship, zdecydowanie zaszczepił w synu miłość do motorsportu.

Volvo szuka ponad 400 Polaków do pracy. Szef oddziału zdradził, kogo potrzebująINTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas