Chiny oskarżają UE o szpiegostwo. Chodzi o samochody elektryczne
Do tej pory szpiegostwo gospodarcze w dziedzinie motoryzacji kojarzyło się głównie z chińskimi "dziennikarzami" fotografującymi, co do milimetra, każde prezentowane na światowych salonach auto zachodnich koncernów. Dziś sprawy mają się zupełnie inaczej. Nieuczciwe praktyki zarzuca właśnie Komisji Europejskiej chiński minister handlu - He Yadong.
Stali bywalcy salonów motoryzacyjnych pamiętają, jak 10-15 lat temu delegacje dziennikarzy z Chin w najdrobniejszych szczegółach obfotografowywały debiutujące w Genewie, Paryżu czy Nowym Jorku samochody zachodnich producentów. Czasy się jednak zmieniły, a świat motoryzacji przeszedł gigantyczną transformację. Dziś oskarżenia o szpiegostwo gospodarcze padają ze strony chińskich władz i producentów, a zarzuty skierowane są wobec przedstawicieli UE i europejskiego przemysłu motoryzacyjnego.
Świat motoryzacji żyje obecnie europejskim dochodzeniem dotyczącym nielegalnego, w opinii UE, subsydiowania przez chińskie władze produkcji samochodów elektrycznych. Przypomnijmy, na początku czerwca Komisja Europejska poinformowała o wysokości karnych ceł, jakimi w przypadku fiasku rozmów z władzami ChRL, począwszy od 4 lipca, mają być obłożone importowane na Stary Kontynent elektryczne samochody z Chin.
Wysokość karnych ceł zróżnicowana została w zależności od poziomu współpracy, jaki wykazali poszczególni producenci w rozmowach z organami śledczym KE. W przypadku największych graczy na unijnym rynku ma to być:
- BYD - wysokość cła określona na 17,4 proc.
- Geely - wysokość cła określona na 20 proc.
- SAIC - wysokość 38,1 proc.
W rzeczywistości obciążenia dla chińskich producentów będą jednak sporo wyższe. Nowe cła mają bowiem charakter karny i, jeśli wejdą w życie, doliczane będą do obecnie obowiązującej stawki na import samochodów wynoszącej 10 proc. W rzeczywistości cło nakładane chociażby na elektryki koncernu SAIC (marki MG Motor, Maxus, IM Motor) sięgać będzie więc 48,1 proc.
Chińskie władze już zapowiedziały ze swojej strony działania odwetowe. Przykładowo, w Chinach toczy się właśnie dochodzenie dotyczące "dumpingu importowanej z UE wieprzowiny". Po raz pierwszy w szerokiej debacie publicznej pojawiły się też wymierzone w Komisję Europejską zarzuty dotyczące szpiegostwa gospodarczego.
Była odpowiedź na jedno z pytań, które najpewniej nieprzypadkowo, zadali mu dziennikarze państwowego radia. Przy okazji He Yadong odniósł się również do zarzutów o tym, że chińskie koncerny nie współpracowały w pełni z organami śledczymi KE, co - tłumacząc poziom zróżnicowania nałożonych ceł - stwierdzili przedstawiciele samej KE. Chiński minister nazwał takie twierdzenia "bezpodstawnymi".
Jak zauważa branżowy serwis europe.autonews.com, na stronie państwowej chińskiej telewizji CCTV pojawił się ostatnio obszerny artykuł sugerujący, że Bruksela starała się "szpiegować" chińskie koncerny, czego dowodem miało być "wiele nieuzasadnionych żądań postawionych w trakcie dochodzenia".
Mocny przekaz płynący ze strony chińskich mediów nie jest pozbawiony podstaw. Chiński minister handlu argumentuje np., że Komisja Europejska "obowiązkowo wymagała" od chińskich producentów samochodów przekazywania informacji, które mogą stanowić tajemnicę handlową lokalnych firm. Chodzi np. o dane dotyczące pozyskiwania surowców do produkcji akumulatorów, ustalania cen czy rozwoju kanałów sprzedaży.
Mocne słowa ze strony chińskich władz wpisują się m.in. w ostatnie wypowiedzi Carlosa Tavaresa, który w ostatnim czasie głośno negował sposób elektrycznej transformacji rynku motoryzacyjnego w Europie. W jednym z wywiadów stwierdził np., że obecnie nie uczestniczymy już w wyścigu o niższą emisję CO2 lecz cięcie kosztów dotyczących produkcji aut elektrycznych. Pozyskanie informacji o funkcjonowaniu chińskich łańcuchów dostaw może więc być dla europejskich producentów bardzo pomocne.