Chcieli w czasie jazdy próbnej ukraść dwa harleye. Zdemaskowali ich policjanci
Dwa Harleye Davidsony, warte łącznie 120 tys. zł, ukradli podczas jazdy próbnej dwaj bracia z gminy Wiśniowa (Małopolskie). Policja jeszcze tego samego dnia zatrzymała złodziei, którzy – jak się okazało – byli pod wpływem alkoholu. Za kradzież odpowiedzą przed sądem.
Jak powiedział oficer prasowy policji w Myślenicach Dawid Wietrzyk, właścicielem drogich motocykli typu chopper jest 67-latek z gminy Myślenice. Zgłosił on kradzież na policję. Sprawców - w wieku 27 i 30 lat z gminy Wiśniowa - udało się zatrzymać jeszcze w dniu kradzieży (wtorek 20 lipca), m.in. dzięki spostrzegawczości jadącego w tym dniu na komisariat policjanta Ogniwa Kryminalnego.
Bracia w internecie znaleźli ogłoszenie o sprzedaży motorów. Pojechali do właściciela i zainteresowani zaproponowali jazdę próbną. Z jazdy próbnej już nie wrócili. Faktycznie byli zainteresowani motocyklami, jednak wcale nie zamierzali płacić za maszyny warte łącznie 120 tys. zł.
Wzrok jadącego w tym dniu do pracy policjanta komisariatu w Dobczycach, przykuł zaparkowany na poboczu Harley Davidson. Kiedy dotarł do pracy, dyżurny od razu przekazał mu informację o skradzionych motocyklach.
Policjant szybko powiązał te fakty i kilka minut później patrol kryminalny powrócił do miejsca postoju choppera. Zarówno motocykl jak i jego kierowca wciąż byli na miejscu - relacjonował oficer prasowy myślenickiej policji.
30-letni motocyklista nie miał przy sobie dowodu rejestracyjnego; przyznał, że nie ma uprawnień do kierowania maszyną. Stan po użyciu alkoholu wykazało badanie alkomatem.
W trakcie wykonywania czynności z 30-latkiem, obok zatrzymanego i policjantów przejechał drugi chopper, którego wygląd zgadzał się z opisem przedstawionym przez poszkodowanego. Kilka minut później drugi złodziej wpadł w ręce jadącego mu na spotkanie dzielnicowego.
Zatrzymany 27-latek okazał się bratem 30-latka. Również nie miał uprawnień do kierowania pojazdem, a we krwi miał ponad 1 promil alkoholu. Kradzież to nie jedyne za co odpowiedzą przed sądem - powiedział oficer prasowy.