Były poseł Janusz K.-M. z zarzutami. Jechał bez prawa jazdy, grozi mu więzienie
Jak poinformowała prokuratura, były poseł Konfederacji, Janusz K.-M. usłyszał zarzuty prokuratorskie. Politykowi grożą dwa lata więzienia.
Całe zdarzenie ma związek z sytuacją, do której doszło pod koniec 2020 roku w Otwocku. Polityk, który siedział za kierownicą Fiata Punto, skręcając w prawo, zderzył się z prawidłowo jadącą z przeciwnej strony Scanią. Kierowcy obu pojazdów byli trzeźwi. Wkrótce jednak wyszło na jaw, że poseł prowadził mimo cofniętych uprawnień.
Z informacji przekazanych przez starostwo powiatowe w Otwocku uprawnienia polityka zostały cofnięte w 2007 roku z racji przekroczenia dopuszczalnej liczby punktów karnych. Poseł powinien w związku z tym przedstawić pozytywny wynik ponownego egzaminu na prawo jazdy. Tego jednak nie zrobił.
W związku z tym z racji przestępstwa w postaci jazdy po cofnięciu uprawnień (opisanego w artykule 180a Kodeksu karnego) sprawą zajęła się prokuratura. Polityk do tej pory nie odpowiedział jednak za swój czyn.
Wynikało to z faktu, że od 2019 roku sprawował mandat posła, a w związku z tym chronił go immunitet. Prokurator wystąpił jednak do Sejmu o uchylenie immunitetu w tej konkretnej sprawie. W marcu 2023 roku, czyli właściwie pod koniec poprzedniej kadencji parlamentu, wnioskiem o uchylenie immunitetu w tej sprawie zajęła się Komisja Regulaminowa, Spraw Poselskich i Immunitetowych.
Jak informował wówczas PAP, obecny na posiedzeniu Prokurator Okręgowy Warszawa-Praga, Łukasz Osiński tłumaczył, że w 2007 roku stołeczna komenda policji wystąpiła do Starostwa Powiatowego w Otwocku o "kontrolne sprawdzenie kwalifikacji do kierowania pojazdami" w związku z tym, że poseł miał na koncie 26 punktów karnych, czyli przekroczył dopuszczalną liczbę punktów. Jak dodał prokurator Osiński, polityk w czerwcu 2007 roku przystąpił do egzaminu, jednak go nie zdał.
Ostatecznie komisja pozytywnie zaopiniowała uchylenie immunitetu w tej konkretnej sprawie.
W ostatnich wyborach parlamentarnych (przeprowadzonych w październiku minionego roku) polityk nie wszedł jednak do Sejmu, a to oznacza, że może już odpowiadać za to zdarzenie. W związku z tym były poseł Konfederacji usłyszał prokuratorskie zarzuty, o czym poinformował jako pierwszy TVN Warszawa.
Prokurator Remigiusz Krynke z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga, w rozmowie z Polską Agencją Prasową, powiedział, że byłemu posłowi postawiono zarzut "jazdy pojazdem mechanicznym bez wymaganych uprawnień". Posłowi grożą nawet dwa lata więzienia. Prokurator zaznaczył, że polityk przyznał się do winy, a także "złożył wniosek o warunkowe umorzenie postępowania". Dodał przy tym, że całe postępowanie dobiega końca.