Belgia chce ograniczenia ilości samochodów służbowych
Belgijskie władze chcą ograniczyć liczbę samochodów służbowych na drogach w kraju. Rząd planuje wprowadzenie zachęt, by ci którzy nie muszą, nie korzystali z firmowych czterech kółek lub jeździli autami elektrycznymi. Zyskać ma na tym środowisko naturalne.
Plany belgijskiego rządu mają być neutralne finansowo zarówno dla pracowników, którzy teraz szczodrze są obdarowywani przez pracodawców samochodami służbowymi, jak również dla firm.
"Pracodawca nie zapłaci ani grosza, a pracownik nie straci ani grosza. Dzięki tej formule zwiększamy wybór co do opcji transportu" - tłumaczy na swoim blogu minister ds. spraw społecznych i zdrowia publicznego Maggie De Block.
Propozycja przewiduje, że pracownicy, którzy mają samochód służbowy od co najmniej trzech lat dostaną roczny "budżet na mobilność". Będą go mogli spożytkować na różne formy dojazdów, przesiąść się do samochodu elektrycznego lub z niską emisją albo stwierdzić, że wolą te pieniądze wydać na inny cel i dojeżdżać do pracy transportem publicznym lub rowerem.
W Belgii samochody służbowe są niemalże powszechne, zwłaszcza w dużych firmach. System podatkowy jest tak skonstruowany, że pracodawcy po prostu bardziej opłaca się kupić i utrzymywać samochód dla swojego pracownika niż dać mu te pieniądze w formie podwyżki do pensji. W efekcie nie brak korporacji gdzie samochody służbowe mają wszyscy pracownicy - od recepcjonistki, poprzez sekretarki aż do prezesa.
Jednocześnie Belgia ma problem z jakością powietrza właśnie m.in. przez dziesiątki tysięcy samochodów napędzanych silnikami Diesla, które codziennie wypełniają ulice tamtejszych miast. Komisja Europejska prowadzi postępowanie o naruszenie prawa unijnego przeciwko Belgii w związku z przekroczeniami dotyczącymi jakości powietrza w kraju. Według Światowej Organizacji Zdrowia zanieczyszczenie może przyczyniać się do chorób serca, udaru mózgu, chorób płuc lub problemów układu oddechowego u dzieci.
Według "Politico" około 1,4 mln zanieczyszczających powietrze diesli jeździ po drogach Belgii. To około cztery razy więcej niż w podobnie zaludnionych krajach UE takich jak Portugalia, czy Czechy.
Władze zdają sobie z tego sprawę i dlatego podjęto kroki, żeby zmienić tę sytuację. "Budżet na mobilność" ma współistnieć z przyjętym wcześniej przez parlament w tym roku programem "gotówka za samochód", w ramach którego pracownicy mogą "wymienić" samochód służbowy na gotówkę, która jednak podlega opodatkowaniu. Minister De Block przekonuje, że może dać nawet do 700 euro miesięcznie na rękę pracownikowi.
Nowa zachęta ma odpowiadać kosztowi jaki firma ponosi za utrzymywanie pojazdu służbowego. W belgijskich warunkach to kilkaset euro miesięcznie, biorąc pod uwagę koszty leasingu, amortyzacji, serwisów, ubezpieczenia itp. Pracownicy mieliby za to płacić za bilety miesięczne, koszty taksówek, czy przejazdów współdzielonych. To co im zostanie byłoby ich zyskiem, który byłby opodatkowany.
Pomysł wzbudza mieszane uczucia, bo wykorzystujący samochody służbowe obawiają się, że mogą stracić na całym rozwiązaniu. "Budżet na mobilność to 350 euro, a jeśli firma daje ci wraz z samochodem kartę paliwową, to może się okazać, że nie opłaca się zamiana. Dodatkowo, jeśli firma jest daleko i ma się dzieci ciężko jest się obejść bez samochodu" - powiedziała PAP pracownica jednej z korporacji mającej siedzibę tuż pod Brukselą.
Z drugiej strony pracownicy wskazują, że jeśli ktoś miałby możliwość dojeżdżać rowerem to może zostać dodatkową gotówkę, a wzrost pensji przełoży się w przyszłości na wyższą emeryturę.