Absurdalny przetarg zdezelowanych aut. Musisz zapłacić, wywieźć i ubezpieczyć

Internetowe serwisy obiegła wiadomość o nietypowej aukcji organizowanej przez Gminę Białystok. Jej władze wystawiły na licytację 32 porzucone przez właścicieli auta. Haczyk? Trzeba kupić wszystkie i - na swój koszt - usunąć z parkingu depozytowego. Nie dziwi więc, że chętnych brak.

article cover
Adam Burakowski/REPORTERAgencja SE/East News

To już drugi przetarg, w ramach którego urzędnicy chcą pozbyć się "z placu" wrakowego problemu. W pierwszym powołany przez magistrat rzeczoznawca wycenił wartość pojazdów na - uwaga 11 913,33 zł netto (14 653,40 zł brutto) - tyle też wynosiła cena wywoławcza. Na zakup nie było chętnych, więc obniżono ją o połowę. Aktualnie cena wywoławcza wynosi więc 7326,70 zł brutto. Co ciekawe, każdy z pojazdów jest wyceniony indywidualnie - na 400 lub 500 zł. Wśród licytowanych pojazdów znalazły się m.in. zdezelowane: Audi 80, Skody Felicie, kilka Deawoo (Lanosy i Nexie), różne modele Volkswagena (m.in. leciwe Passaty i Sharany) czy Ople i Hondy w różnym stadium "rozkładu".

W sieci szybko podniosły się głosy, że zachowanie białostockich urzędników to nic innego jak - zabroniony prawnie - handel odpadami, a sprawą powinny zająć się ograny ścigania. Takie stanowisko łatwo zrozumieć, jeśli wczytać się w warunki licytacji. Wszystkie z 32 idących pod młotek (wyłącznie w pakiecie) pojazdów nie posiadają prawa rejestracji. Ewentualny zwycięzca przetargu zobowiązuje się, że - w terminie dwóch miesięcy - dostarczy stosowne zaświadczenia mówiące o wycofaniu pojazdów z ruchu. Trudno więc przypuszczać, by ktokolwiek o zdrowych zmysłach zadecydował się odkupić od gminy pojazdy, których nie można zarejestrować, ani zdemontować na części, tym bardziej, że trzeba je usunąć na własny koszt.

Nie można jednak zapominać, że w postępowaniu - przynajmniej teoretycznie - uczestniczyć mogą np. punkty demontażu pojazdów. Inna sprawa, że w obecnych czasach większość z nich ledwo wiąże koniec z końcem. Jeszcze kilka lat temu za odbiór takich elementów, jak gumy, szkło czy plastiki stacje płaciły między 200 a 300 zł za tonę. Dziś ceny to około 1000 zł za tonę, do czego doliczyć trzeba jeszcze transport (często drugie tyle!) czy tzw. "przestojowe" (opłata za przestój kontenera). Jakby tego było mało, w ostatnim czasie zakończyły się programy dotacji do tego typu działalności, a odnawianie związanych z nią pozwoleń środowiskowych (urząd marszałkowski, prezydent miasta, kontrola środowiska, straż pożarna itd.) każdego roku generuje potężne koszty. Trudno więc liczyć na to, że którakolwiek ze stacji demontażu będzie chciała zapłacić za prawo do utylizacji wraków.

Sytuacja z Białegostoku doskonale obrazuje też, jak absurdalne koszty dla budżetu poszczególnych gmin generują obowiązujące przepisy, które wciąż nie przewidują możliwości czasowego wycofania z ruchu samochodu osobowego (przywrócenie takiej możliwości zakłada dopiero przyjęty przez sejm projekt). Pamiętajmy, że ktokolwiek (oczywiście poza stacją demontażu pojazdów) zgłosiłby się do przetargu, oprócz kosztów usunięcia pojazdów, musiałby jeszcze... zawrzeć 32 umowy obowiązkowego ubezpieczenia OC!

Przypominamy, że zgodnie z art. 130a ustawy z dnia 20 czerwca 1997 roku Prawo o ruchu drogowym - starostwa mają obowiązek usuwania z dróg porzuconych lub zagrażających bezpieczeństwu (lub środowisku) pojazdów. Te trafiają następnie na wyznaczone parkingi strzeżone. Jeśli powiadomiony o usunięciu właściciel nie odbierze pojazdu w terminie trzech miesięcy, starosta powinien wystąpić do sądu rejonowego z wnioskiem o orzeczenie przepadku pojazdu. Po ustaleniu stanu faktycznego sąd (z reguły) orzeka przepadek pojazdu na rzecz powiatu. Wówczas - z chwilą uprawomocnienia orzeczenia (w myśl art. 23 ust. 1 ustawy z dnia 22 maja 2003 roku o ubezpieczeniach obowiązkowych, Ubezpieczeniowym Funduszu Gwarancyjnym i Polskim Biurze Ubezpieczycieli Komunikacyjnych) - powiat ma obowiązek zawarcia umowy obowiązkowego ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej posiadaczy pojazdów mechanicznych!

Zgodnie z ustawą o ubezpieczeniach obowiązkowych posiadacz pojazdu, który w momencie zmiany właściciela nie jest objęty obowiązkiem ubezpieczenia OC (większość tzw. "wraków" usuwanych z dróg nie ma ważnej polisy OC - przy. red.) zobowiązany jest do zawarcia umowy ubezpieczenia najpóźniej w dniu przejścia prawa własności. Strach pomyśleć, jak gigantyczne koszty dla lokalnych gmin przepisy te generują w skali całego kraju...

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas