30 menadżerów zamieszanych w skandal, duże zmiany we władzach VW

Po 25 latach pracy dla Grupy Volkswagena, ostatnio jako szef Skody Winfried Vahland, podjął decyzję o odejściu z koncernu.

Winfried Vahland
Winfried VahlandInformacja prasowa (moto)

Prof. Winfried Vahland rozpoczynał swoją karierę w przemyśle motoryzacyjnym w latach 80., pracując dla General Motors. Zajmował się tam zarówno kwestiami związanymi z produkcją, jak i finansami, aby w 1990 roku przenieść się do Audi. W 2005 roku został szefem Volkswagena w Chinach, a pięć lat później mianowano go prezesem zarządu Skody.

Pozostał na tym stanowisku do dzisiaj, odnosząc sukcesy, rozszerzając gamę modeli Skody i umacniając jej pozycję na rynku. Dlaczego więc postanowił opuścić koncern Volkswagena?

Otóż otrzymał on nową propozycję - objęcia stanowiska szefa Grupy Volkswagena w Ameryce Północnej. Według oficjalnego stanowiska, Vahland zdecydował się złożyć rezygnację ze względu na różnice zdań dotyczące strategii na tym rynku, które pojawiły się między nim i władzami koncernu.

Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że decyzja podyktowana była niechęcią w rozwiązywaniu problemów Volkswagena w USA, które wyniknęły po aferze z oszustwami podczas pomiarów emisji spalin.

Tymczasem "Der Spiegel" poinformował, że w manipulacje wynikami pomiarów emisji spalin w silnikach Diesla było zamieszanych co najmniej 30 menedżerów Volkswagena. Tygodnik powołał się na badania śledczych.

Zawartą w publikacji tezę natychmiast zdementował rzecznik Volkswagena. "Ta liczba jest całkowicie bezpodstawna" - powiedział agencji Reutera.

W zeszłym tygodniu szef amerykańskiego oddziału koncernu Michael Horn tłumaczył, że winę za skandal ponosi "kilku inżynierów ds. oprogramowania", którzy instalowali specjalne programy fałszujące wyniki testów emisji szkodliwych substancji.

Volkswagen nie skomentował doniesień "Spiegla". W zeszłym tygodniu szef amerykańskiego oddziału koncernu Michael Horn tłumaczył, że winę za skandal ponosi "kilku inżynierów ds. oprogramowania", którzy instalowali specjalne programy fałszujące wyniki testów emisji szkodliwych substancji.

Niemiecki tygodnik zwraca uwagę, że w sprawie należy się jednak spodziewać zawieszenia kilkunastu osób na kierowniczych stanowiskach. "Spiegel" powołał się na wyniki śledztw, prowadzonych zarówno przez firmę prawniczą Jones Day, jak i samego producenta. Tygodnik podkreśla, że krąg osób zamieszanych w aferę może być jeszcze większy.

W ubiegłym miesiącu amerykańska federalna Agencja Ochrony Środowiska (EPA) poinformowała, że w swych samochodach z silnikami Diesla Volkswagen instalował zabezpieczenia przed nadmierną emisją tlenków azotu podczas testów. Ujawnienie tego faktu wywołało najpoważniejszy na przestrzeni ostatnich lat skandal w globalnej branży motoryzacyjnej, a Volkswagenowi grożą teraz w USA wielomiliardowe kary.

Oprogramowanie wyłączało system neutralizacji tlenków azotu podczas normalnej eksploatacji samochodu i włączało go w razie rozpoznania, że silnik poddawany jest testom. Volkswagen przyznał się, że wykorzystał takie rozwiązanie łącznie w około 11 mln samochodów na świecie, z których około 8 mln sprzedano w państwach Unii Europejskiej, w tym 2,8 mln w Niemczech

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas