100 tys. zł za wskazanie podpalacza. Pożar w Rusocinie to nie był przypadek

​1 listopada wczesnym rankiem w warsztacie samochodowym w Rusocinie doszło do pożaru. W pożarze spłonęło łącznie 16 pojazdów, głównie ciężarowych.

Warsztat specjalizował się w obsłudze samochodów ciężarowych, pełnił też rolę bazy transportowej. Od razu po pożarze pojawiły się nieoficjalne jeszcze informacje, że doszło do podpalenia.

Pożar w Rusocinie. Spłonęły głównie ciężarówki

Jak poinformowali policjanci, spłonęło pięć ciągników siodłowych, trzy naczepy, samochód dostawczy i trzy auta osobowe. Kolejne cztery ciężarówki zostały uszkodzone przez ogień. Właściciele pojazdów oszacowali straty na 10 mln zł.

Od razu po ugaszeniu ognia ruszyło śledztwo Prokuratury Okręgowej w Gdańsku. Biegły z zakresu pożarnictwa zabezpieczył ślady świadczące o tym, że ogień wybuchł jednocześnie w trzech różnych miejscach, co jednoznacznie świadczy o podpaleniu. Prokuratura prowadzi śledztwo w kierunku sprowadzenia zdarzenia w postaci pożaru, zagrażającego życiu wielu osób lub mieniu w wielkich rozmiarach.

Reklama

Zniszczone pojazdy należały do różnych firm. Robert Rudnik, współwłaściciel jednej z nich, która w pożarze straciła dwa ciągniki siodłowe i trzy naczepy (straty to 1,6 mln zł), nie ma wątpliwości, że doszło do podpalenia. 

100 tys. zł nagrody za wskazanie podpalaczy

- Oficjalnie chciałbym zadeklarować, że przekażę 100 tys. zł osobie, która pomoże w ustaleniu sprawców tego podpalenia. Ktoś musiał widzieć podpalaczy, być może na jakiejś stacji benzynowej, gdy tankowali paliwo do kanistrów. Ci ludzie mogli kogoś zabić, oni muszą zostać zatrzymani i postawieni przed sądem - powiedział serwisowi twojmiasto.pl Rudnik.

Z nieoficjalnych doniesień wynika, że prokuratura zabezpieczyła nagrania z kamer monitoringu, na których widać moment wybuchu pożaru. Nie wiadomo jednak czy pozwolą one na zidentyfikowanie sprawców podpalenia.

***

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: pożar | straż pożarna | ciężarówki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama