"Zakręt mistrzów", "plastikowe rondo". A jakie pułapki na kierowców są w twoim mieście?

Jeśli zapytać przypadkowego rodaka o główną przyczynę wypadków drogowych w Polsce usłyszymy, że winna jest nadmierna prędkość. Tyle tylko, że - jeśli wierzyć oficjalnym statystykom - za największą liczbę tego typu zdarzeń odpowiada "nieustąpienie pierwszeństwa przejazdu". O czym to świadczy?

Nie, nie chodzi nam wcale o wybielanie pędzących na złamanie karku piratów. Wolniej, w zdecydowanej większości przypadków, znaczy też bezpieczniej. Problem w tym, że spłycanie kwestii bezpieczeństwa drogowego do kwestii prędkości kreuje wypaczony krajobraz polskich dróg. Dróg, które - same w sobie - stanowią często ogromne zagrożenie dla ich użytkowników.

Można wierzyć w to, że każdy kto siada za kierownicę samochodu w Polsce z miejsca zamienia się w pirata drogowego, ale nikt o zdrowych zmysłach nie będzie chyba twierdził, że winnym 5708 wypadków, do jakich doszło w 2020 roku w wyniku "nieustąpienia pierwszeństwa przejazdu" byli wyłącznie kierujący. Naprawdę trudno o takich, którzy wymuszają je świadomie i z premedytacją. Częściej chodzi po prostu o zwykły błąd, o który w natłoku znaków i absurdalnych - nierzadko - rozwiązań inżynieryjnych, bardzo łatwo. Na naszych drogach nie brakuje niestety miejsc, które zdają się wręcz pułapką na zmotoryzowanych, jak chociażby pozbawione sygnalizacji świetlnej przejścia dla pieszych przez dwa pasy ruchu czy zacieśniające się w ostatnim momencie zjazdy z dróg ekspresowych.

Reklama

Gdy w środku zacieśniającego się łuku, kierowca zobaczy nagle ograniczenie do 40 km/h wielu odruchowo naciska na hamulec czego efektem są widowiskowe piruety, kończące się najczęściej na barierkach. W zasadzie w każdym polskim mieście znaleźć można skrajnie niebezpieczne punkty, z których istnienia zdają sobie sprawę wyłącznie lokalni mieszkańcy. Przyjezdni nie mogą przecież wiedzieć o tym, że do budowy takiego czy innego ronda wykorzystano mieszankę asfaltową, która w kontakcie z deszczem przybiera właściwości błota pośniegowego, lub że zjazd z drogi ekspresowej w 3/4 swojej długości zmienia nagle geometrię...

Świetnym przykładem takiego miejsca jest np. słynny na Śląsku "zakręt mistrzów" w Rudzie Śląskiej. Chodzi o niepozorny odcinek Drogowej Trasy Średnicowej (DTŚ) z trzema pasami ruchu w każdym z kierunków. Szerokość zachęca kierowców do mocniejszego wciskania pedału przyspieszenia, chociaż formalnie obowiązuje tam ograniczenie prędkości do 80 km/h. Z reguły ruch toczy się jednak z prędkościami 100 km/h i więcej. Kierowcy narzekają jednak na złudny profil drogi (sam zakręt jest dość długi), a inni dodają, że winna może być również nawierzchnia. Nie ulega jednak wątpliwości, że niemal każdego deszczowego dnia kierowcy kręcą tam piruety. Tylko w ubiegłym roku policja obsłużyła w tym miejscu 46 kolizji i jeden wypadek. Miejscowi nie mają jednak wątpliwości, że było ich zdecydowanie więcej. Kierowcy wpadając w barierki najczęściej uszkadzają przecież własne auto, więc zgłaszanie zdarzenia ma jakikolwiek sens wyłącznie jeśli dysponują ubezpieczeniem AC... 

Pikanterii sprawie dodaje fakt, że - jak donoszą lokalne media - władze Rudy Śląskiej już czterokrotnie wnioskowały do GDDKiA o zainstalowanie w tym miejscu fotoradaru. Póki co z marnym skutkiem. Oczywiście, w takim przypadku za wypadki można winić kierowców i nadmierną prędkość. Sęk w tym, że drogi powinno się projektować w taki sposób, by wybaczały błędy, a nie fizycznie eliminowały z ruchu tych mniej sprawnych lub słabiej zdyscyplinowanych kierujących...

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wypadek | rondo | zakręt mistrzów
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy