Uwaga na lakier. Mały odprysk to twoja roczna pensja!
Długa kolejka wydaje się ciągnąć w nieskończoność. Podekscytowani nerwowo przeskakujemy z nogi na nogę...
Chociaż wśród siwych głów czujemy się jak dzieci, nam również nie udaje się ukryć ekscytacji. Za kilka chwil odbędziemy magiczną podróż w czasie. Z aparatem wybraliśmy się bowiem na jedną z najsłynniejszych wystaw pojazdów zabytkowych - paryską Retromobile...
Imprezy nie trzeba przedstawiać fanom klasycznej motoryzacji. Miłośnicy automobili od lat, cyklicznie, spotykają się w halach paryskiego Expo, by podziwiać, kupić lub sprzedać najcenniejsze skarby ze świata czterech kółek.
Zgodnie z tradycją, tegoroczna wystawa podzielona została na dwie części. Jedna - dostępna dla wszystkich zwiedzających - skierowana jest do szerokiej publiczności i drobnych kolekcjonerów. Niezliczone stoiska mają tu firmy specjalizujące się w renowacji klasyków, kluby zrzeszające miłośników konkretnych modeli i - wreszcie - sami producenci. Z racji lokalizacji najwięcej atrakcji przygotowały dla zwiedzających lokalne marki. Żaden fan motoryzacji nie mógł przejść obojętnie obok stoiska Peugeota, Renaulta czy Citroena.
Wrażenie robiło zwłaszcza to ostatnie - zwiedzający podziwiać mogli przywiezione wprost ze słynnego Conservatoire historyczne modele - począwszy od Citroena C4 z lat dwudziestych, przez przednionapędowe Traction Avant, kultowe 2CV czy Mehari, aż po pożądane przez najpoważniejszych kolekcjonerów modele SM czy DS Familiale. Nie zabrakło również historycznych prototypów czy aut znanych ze szklanego ekranu.
Podobne atrakcje przygotowały też takie marki, jak Mercedes, Porsche czy - z dumą podkreślająca przeszło stuletnią historię - Skoda.
Mówiąc o Retromobile nie sposób pominąć dziesiątek stoisk firm utrzymujących się z intratnego rynku części do pojazdów zabytkowych. Kolekcjonerzy z całego świata zjeżdżają do Paryża także po to, by znaleźć brakujące podzespoły. Bez problemów kupimy tu części do większości popularnych klasyków - oferta wydaje się być nieograniczona. Oprócz elementów blacharskich czy części mechanicznych skompletować można też samochodową galanterię - kupić elementy chromowane, fabrycznie nowy komplet uszczelek, oryginalny materiał i nici używane niegdyś do szycia tapicerek czy stolarkę.
W przypadku paryskiej wystawy oczy całego świata zwrócone są jednak na część aukcyjną, na którą wstęp mają wyłącznie kolekcjonerzy i dziennikarze. Tutaj, na kilkuset metrach kwadratowych oddzielonych barierkami od publiczności, zgromadzono pojazdy, których rynkowa wartość przekracza budżet niejednego kraju. Tabliczki z napisami "Proszę nie dotykać eksponatów" to nie fanaberia - zarysowanie lakieru wielkości paznokcia w wielu przypadkach oznacza szkodę liczoną w dziesiątkach tysięcy euro...
Absolutną gwiazdą tegorocznego Retromobile było Ferrari 166 MM/S3 z 1953 roku. Szacunkowa wartość pojazdu wahała się między 2,9 a 3,5 mln euro! Nieco mniej - na kwotę między 2,5 a 3,0 mln euro - wyceniono wyprodukowanego w 1931 roku Bentleya 8 litre Coupe Sportsmen by Gurney-Nutting.
Chętny na torowe Maserati 150S z 1956 roku wyłożyć musiał między 1,4 a 1,8 mln euro. Przy odrobinie szczęścia za mniej niż milion euro kupić można było m.in. bolid F1 Ferrari z początku lat dziewięćdziesiątych czy Mercedesa 300 SL Gullwing.
Dla mniej zamożnych przygotowano chociażby słynnego w USA Dusenberga J Special Torpedo, którego wartość określono na jedyne 600-800 tys. euro.
Na tym tle wyceniane na 100-300 tys. euro alfy romeo, lancie czy rolls-royce'y wydawały się ofertą skierowaną do drobnych handlarzy. I one przyciągnęły jednak tłum potencjalnych nabywców, z których większość - rzecz jasna - pragnęła pozostać anonimowa...