Tesla nie wyhamowała przed wozem strażackim
Pojawienie się w ofercie samochodów autonomicznych tworzy szereg nowych problemów. Dotyczą one nie tylko braku infrastruktury, ale - przede wszystkim - stosownych uregulowań prawnych.
Sporne kwestie dotyczą np. odpowiedzialności ubezpieczycieli za szkody powstałe w wyniku nieprawidłowego działania systemów autonomicznej jazdy. Wątpliwości rodzi też karanie samych kierowców, którzy z rzeczywistym prowadzeniem auta mają przecież coraz mniej wspólnego.
Kilka dni temu kalifornijska drogówka aresztowała mężczyznę oskarżonego o prowadzenie samochodu pod wpływem alkoholu. Uwagę policjantów przyciągnęła Tesla, która zatrzymała się na słynnym moście Bay Bridge. Kierowcę trzeba było wyciągnąć zza kierownicy bo, cytując funkcjonariuszy, zupełnie "odleciał". Po badaniu na zawartość alkoholu okazało się, że jego stężenie w organizmie mężczyzny dwukrotnie przekraczało dopuszczalne limity.
Kierowca usłyszał zarzuty prowadzenia pod wpływem alkoholu, a Teslę trzeba było odholować na policyjny parking. Pijany mężczyzna tłumaczył, że nie czuje się winny, bo samochód poruszał się z włączonym autopilotem, więc - z technicznego punktu widzenia - prowadził się sam...
Oczywiście policjanci nie przychylili się do takiego stanowiska, ale kalifornijski przypadek zwraca uwagę na problem, z którym w niedługiej przyszłości będą musieli poradzić sobie ustawodawcy w wielu krajach.