Perzot, wolkswagen i cinkłeczęto
Już widzimy te uśmieszki i kpiny... Że niby autor widocznego na zdjęciu napisu to prostak, burak i ciemięga po dwóch klasach postawówki...
Tymczasem o skuteczności komunikowania decyduje jednoznaczność i prostota przekazu. W trudnym dla Polaków słowie "peugeot" można narobić mnóstwo błędów. A tu proszę: "Perzot sprzedam". I wszystko jasne. Można się tylko zastanawiać, dlaczego "rz", a nie "ż", ale to już zagadka dla językoznawców.
W ogóle marki samochodów sprawiają nam sporo problemów. Zarówno w pisowni, jak i wymowie. Skrót BMW niektórzy wymawiają jako "be-em-wu", inni bardziej z niemiecka: "be-em-we", a rodacy bywali za oceanem posiłkują się często angielskim "bi-em-dablju". I bądź tu mądry.
Kłopot jest także z volkswagenem. "Folkswagen", co czyni go osławionym "samochodem na f" czy raczej "wolkswagen"?
Prawdziwy popłoch wywołał niegdyś Fiat, nadając swemu produkowanemu w Tychach modelowi nazwę "cinquecento". Ileśmy się musieli namęczyć, aby jakoś to dziwactwo spolszczyć. W wymowie, bo z pisownią jest wciąż nie najlepiej. Niedawno w telewizji pokazali obrazek z giełdy samochodowej, gdzie ktoś oferował do sprzedaży "cinkłeczęto". A może to ten sam jegomość, który teraz chce opchnąć "perzota"?
Zdjęcia dnia z wortalu "poboczem.pl" wybiera redakcja. Jest to wybór całkowicie subiektywny, stronniczy, niesłuszny, krzywdzący dla autorów innych fotografii i jako taki nie podlega zaskarżeniu.