"Ogórek", który ma rzeszę wiernych fanów na całym świecie
Volkswageny serii T na całym świecie mają rzeszę wiernych fanów. Dzięki oryginalnej stylistyce i prostocie auta te uzyskały wręcz status pojazdów kultowych.
Pierwszy, zbudowany w oparciu o podzespoły "garbusa" dostawczak T1 zadebiutował w 1948 roku. Co ciekawe, do jego powstania walnie przyczynili się Holendrzy. Kiedy holenderski importer Volkswagena spotkał się z przedstawicielami niemieckiej marki (w celu omówienia szczegółów sprzedaży "garbusów" w swoim kraju), zaproponował stworzenie samochodu dostawczego. Podobnie jak w przypadku innych genialnych pomysłów, naszkicował projekt auta w czasie rozmów odręcznie w swoim notesie. Wkrótce potem zainspirowany jego pomysłem zarząd fabryki zlecił konstruktorom opracowanie takiego pojazdu.
Oficjalna premiera auta odbyła się w 1949 roku w Wolfsburgu. Samochód zbudowano w oparciu o płytę podłogową garbusa, by zwiększyć ładowność wzmocniono ją specjalną ramą. Początkowo pojazd napędzany był benzynowym silnikiem o mocy zaledwie 25 KM. Mimo to, dzięki czterostopniowej skrzyni biegów (zsynchronizowana pojawiła się dopiero w 1959 roku), pierwszy transporter rozpędzał się do imponującej wówczas prędkości 90 km/h. Samochód trafił ostatecznie do produkcji w 1950 roku i przetrwał w ofercie przez kolejne 17 lat. Do auta szybko przylgnęło miano "buli", które powstało od pierwszych sylab stosowanego przez Volkswagena określenia Bus Lieferwagen.
Volkswagen T2
W 1967 roku zadebiutowała gruntownie odmłodzona wersja T2. Samochód przedłużono o 10 cm, w miejscach bocznych okienek pojawiły się długie szyby. Pojazd, który w Polsce dorobił się miana "ogórek", stał się prawdziwym rynkowym przebojem.
Auto było tak dobre, że po zakończeniu produkcji w Europie (co nastąpiło w roku 1979) rozkręcono linie montażowe i przeniesiono je do fabryki Volkswagena w Meksyku. Tam samochód produkowany był przez kolejne 18 lat!
Nie myślcie jednak, że na tym jego żywot się zakończył. W 1997 roku linia produkcyjna po raz kolejny zmieniła lokalizację. Tym razem maszyny trafiły do Brazylii.
Kiedy zakończyła się rynkowa kariera T2, którego światowa premiera zbiegła się w czasie z uruchomieniem na Żeraniu produkcji pierwszych fiatów 125p? Prawdę mówiąc - nigdy. Samochód, który co kilka lat poddawany jest zabiegom odmładzającym, mającym na celu dostosowanie go do obecnych regulacji prawnych (katalizatory, normy emisji CO2) pozostaje w ofercie Volkswagena po dziś dzień. Co więcej, dziś, 31 lat od zakończenia jego produkcji na Starym Kontynencie, auto wciąż kupić można u europejskich dealerów marki!
Wciąż można go kupić!
To nie żart. W Holandii, w salonie Volkswagena zamówić można fabrycznie nowego T2. Nie chodzi rzecz jasna o gołego "blaszaka", ale utrzymaną w duchu lat siedemdziesiątych wersję kempingową.
Auto oferowane jest w trzech wersjach wyposażenia o nazwach typowych dla nowych volkswagenów: trendline, comfortline i highline. W najuboższej odmianie mamy do dyspozycji podnoszony "namiotowy" dach (unoszony o 50 cm, pod którym zamontowano podwójne łóżko), wygodną, dwuosobową sofę, kuchnię wyposażoną w dwa palniki i grill oraz umywalkę.
Decydując się na wersję comfortline otrzymamy ponadto przetwornicę z gniazdem 220 V, kuchenkę przykrywaną blatem, radioodtwarzacz CD z czterema głośnikami, dodatkowe zabezpieczenie antykorozyjne i drewnopodobne linoleum na podłodze.
W topowej odmianie highline podróż będą nam również umilać: skórzana tapicerka foteli, obniżone zawieszenie, felgi ze stopów lekkich, "retro" bagażnik dachowy czy chromowane zderzaki i lusterka.
Standardowym wyposażeniem wszystkich odmian jest również immobiliser i składany stolik. Niestety, nawet w opcji, nie można zamówić klimatyzacji. Niezależnie od wersji wyposażeniowej, auto oferowane jest wyłącznie z montowanym nad tylną osią benzynowym silnikiem o pojemności 1,4 l. Jednostka osiąga moc maksymalną 80 KM, która - za pośrednictwem ręcznej, czterostopniowej (!) skrzyni biegów - przenoszona jest na koła tylnej osi. Samochód przyspiesza do 100 km/h w znośne 16 sekund, na autostradzie nie rozpędzimy się jednak do prędkości większej niż 135 km/h.
Ceny? Współczesne
Ile zapłacić trzeba za przyjemność podróżowania kamperem w stylu lat siedemdziesiątych? Ceny zaczynają się od 32 425 euro, czyli - mniej więcej - 141 tys. zł. Tyle zapłacić trzeba w Holandii za podstawową odmianę trendline. Klienci decydujący się na topową wersję highline ze wszystkimi możliwymi dodatkami będą musieli zostawić w salonie kwotę niecałych 56 tys euro (czyli o przeszło 100 tys. zł większą!). Biorąc pod uwagę przeciętne polskie zarobki, cena może wydawać się astronomiczna, ale na tle nowoczesnych kamperów stary-nowy T2 to prawdziwa okazja.
Pytanie tylko, czy ktokolwiek zdecyduje się na fabrycznie nowy pojazd, skoro za 15 tys. euro można kupić oryginalnego trzydziestoletniego T2 w wersji kamper (np. Westfalia) w dobrym stanie i z przebiegiem ok. 150 tys. km. Za "nówką" przemawia jednak rozsądna, 36 miesięczna gwarancja. Cóż, w aucie bez turbosprężarek, common raili i chińsko-tajwańskiej elektroniki - najnormalniej w świecie - nie ma się przecież, co zepsuć...