Nowy parking za darmo. Ale musisz się pomodlić

Przed jednym z łódzkich kościołów otwarto nowy parking. Płatny, ale nie w konkretnej, brzęczącej monecie czy, jak to w takich miejscach bywa - w formie ofiary "co łaska". Tu za pozostawienie samochodu płaci się... modlitwą w intencji rodziców kierowcy. Stosowna tabliczka informuje, że piętnaście minut postoju "kosztuje" jedną dziesiątkę Różańca Świętego, godzina - cztery dziesiątki, a doba - dwie tajemnice.

Pomysł ciekawy, aczkolwiek rodzi się kilka pytań. W jaki sposób owe opłaty będą egzekwowane? Czy istnieje możliwość wykupienia abonamentu na cały rok liturgiczny i na jakie można wówczas liczyć rabaty? Czy po różaniec należy sięgnąć natychmiast po wyłączeniu silnika w samochodzie, co utrudnia odpowiednio nabożne skupienie, czy można uczynić to w terminie późniejszym, w świątyni lub w domowym zaciszu? Niestety, nie znamy szczegółowego regulaminu parkingu, który pozwoliłby odpowiedzieć przynajmniej na niektóre z wymienionych wyżej pytań. Ba, nie wiemy nawet, czy taki dokument w ogóle istnieje.

Reklama

Żarty żartami, tymczasem problem nie jest błahy. Zmotoryzowani mieszkańcy zatłoczonych miast łakomym wzrokiem spoglądają na przykościelne parkingi, niejednokrotnie całkiem obszerne i nader dogodnie położone. Wiele z nich znajduje się w miejskich strefach płatnego postoju, jednak z punktu widzenia prawa stanowią tereny prywatne, więc pozwalają na darmowe parkowanie. Przynajmniej teoretycznie.

Gospodarze wspomnianych placów coraz częściej bowiem zaczynają dostrzegać w nich źródło dodatkowych dochodów. Instalują przed wjazdem automatyczne szlabany z czytnikami specjalnych kart, wydawanych przez parafię, dla pozostałych chętnych ustawiając parkomaty. Mniej przedsiębiorczy zamykają bramy, otwierając je tylko na czas nabożeństw. A potem zastanawiając się, co począć z pojazdami wiernych, którzy po mszy postanowili pójść na spacer albo na obiad do śródmiejskiej restauracji...

Tuż przy jednym z kościołów na peryferiach Krakowa powstaje wielkie blokowisko. Przykościelny parking, dotychczas przez większość dnia pusty, wypełniły samochody budowlańców. Zdesperowany proboszcz umieścił przy wjeździe tabliczkę, która ostrzega, że parkujące tu obce, nieuprawnione pojazdy będą wywożone na koszt właścicieli (co, nawiasem mówiąc, zapewne nie byłoby łatwe do zrealizowania). I już się martwi, co to będzie, gdy osiedle zostanie ukończone. Wiadomo bowiem, że miejsc postojowych na jego terenie, wliczając w to garaże podziemne, będzie dużo mniej niż mieszkań.

A wracając do Łodzi... Zastanawiamy się, czy Stwórca potraktuje serio modły, będące zamiennikami klasycznej opłaty parkingowej, a więc niejako wymuszone?

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama