Nie wolno gwizdać za kierownicą i trzaskać drzwiami auta

Jak wiadomo, nieznajomość prawa nie zwalnia z obowiązku jego przestrzegania. Dotyczy to również przepisów, związanych z ruchem drogowym i motoryzacją. Nawet tych najbardziej absurdalnych.

Najpierw kilka przykładów ze Stanów Zjednoczonych...

Zwykliście polerować nawoskowane nadwozia swoich samochodów miękkimi, więc świetnie się do tego celu nadającymi elementami lekko zużytej bielizny? Proszę bardzo, o ile nie mieszkacie w San Francisco, gdzie tego rodzaju zastosowanie spodniej garderoby jest surowo zabronione. W Oklahomie podczas jazdy nie wolno przeglądać komiksów, na Alasce przewozić psów na dachu, a w amerykańskim mieście Cicero gwizdać za kierownicą; na szczęście tylko na drogach publicznych i tylko w niedziele. W Milford (Massachusetts) wykroczenie popełnia ten, kto zagląda przez szyby do wnętrza cudzego auta. W Glendale (Arizona) obowiązuje zakaz... cofania. W Alabamie, jakkolwiek idiotycznie to zabrzmi - prowadzenia pojazdu z przepaską na oczach.  

Reklama

Z nonsensami spotykamy się również w innych miejscach naszej planety. W Australii stosowne paragrafy nie pozwalają na transportowanie siana w bagażnikach  samochodów, z wyłączeniem taksówek. W Szwajcarii na mandat naraża się ten, kto głośno trzaska drzwiami auta. W kanadyjskim Jasper Gates obowiązują bodaj najostrzejsze surowsze na świecie ograniczenia prędkości. Otóż nie wolno tam jeździć szybciej niż wozy konne.

W 1865 r. brytyjski parlament uchwalił, ujęty w tzw. Locomotive Acts, słynny, chętnie cytowany do dzisiaj nakaz, by każdy automobil był poprzedzany na drodze przez człowieka maszerującego z czerwoną flagą. To przeszłość, ale i teraz wiele obowiązujących na Wyspach Brytyjskich przepisów budzi wątpliwości, zwłaszcza wśród zmotoryzowanych przybyszów z innych krajów. O wyjaśnienie niektórych z nich postarał się jeden z serwisów internetowych, spieszących z poradami dla imigrantów z Polski.

Czy to prawda, że brytyjskie prawo zabrania kierowcy korzystania z telefonu komórkowego tylko wtedy, gdy kierowany przez niego samochód znajduje się w ruchu? Nieprawda. Wspomniany zakaz obowiązuje także wtedy, gdy czekamy na zmianę świateł przed skrzyżowaniem lub stoimy w korku.      

 Przepisy nie zabraniają za to prowadzenia samochodu boso, a także ze słuchawkami na uszach, aczkolwiek może być to niebezpieczne.

Bardziej skomplikowana jest sprawa z jedzeniem i piciem (oczywiście nie mówimy tu o alkoholu) za kierownicą. Niby żaden z przepisów tego wprost nie zakazuje, ale jeden z paragrafów ustawy o ruchu drogowym stanowi, że kierowcy powinni "Unikać rozproszeń podczas jazdy takich jak spożywanie jedzenia i napojów oraz palenie papierosów". Badania, przeprowadzone w 2012 r. na Uniwersytecie w Leeds, wykazały, że czas reakcji kierowców spożywających posiłek był wolniejszy o 44 procent.

Podobnie wygląda sytuacja z zawieszkami na lusterku wstecznym. Niby nie są w Wielkiej Brytanii nielegalne, ale... Ale tylko do chwili, gdy policjant nie uzna, że ograniczają kierowcy pole widzenia lub stanowią zagrożenie z innego powodu.

Prawo nie ma litości dla kierowców, którzy jadąc autem ochlapali wodą czy błotem pieszego (wtedy, gdy uczynili to celowo, co zapewne jest trudne do udowodnienia). Za taki występek może kosztować sprawcę aż do 5000 funtów!

Mandat w wysokości 100 funtów i 3 punkty karne grożą natomiast tym, którzy nie wyprzedzając innego pojazdu jadą niewłaściwym pasem autostrady. Nie tylko prawym (pamiętajmy, że w na Wyspach obowiązuje ruch lewostronny), ale także środkowym. Ciekawe, że z sondaży wynika, iż aż połowa kierowców o tym nie wie.

Czy jadąc samochodem trzeba zawsze zapinać pasy bezpieczeństwa? Nie zawsze. Kierowca nie musi tego robić m.in. podczas cofania, a także wtedy, gdy prowadzi pojazd dostawczy a poszczególne postoje nie dzieli więcej niż 50 metrów.

Na koniec przepis bardzo brytyjski. Oto prawo dozwala zabieranie użytkownikom dróg potrąconych przez samochody martwych zwierząt. Na własne potrzeby spożywcze, czyli przekształcenie zająców, królików, bażantów, saren itp. w pieczenie czy pasztety. Jednak zabicie niektórych zwierząt, np. hodowlanych i gospodarskich, należy zgłaszać policji. Również psów, choć już nie kotów.



INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama