Najdroższe auto polskiego urzędnika!
Ma trzylitrowy silnik mod 233 KM i napęd na cztery koła. Mowa o audi A6, które kupił dla siebie prezydent Kielc.
Za samochód, który został zamówiony na początku kwietnia u krakowskiego dilera Audi zapłacono 208 tysięcy złotych. Już na dniach pojazd trafi do Kielc, stając się najdroższym służbowym autem polskiego urzędnika.
Co ciekawe, powiązany z centroprawicą prezydent Wojciech Lubawski nie kupił samochodu w drodze przetargu, gdzie istotny jest koszt, ale w drodze zapytania o cenę. Dlatego zamiast np. skody superb mógł wybrać prestiżowe audi.
Sam prezydent omija jednak temat prestiżu. Po co więc taki drogi samochód, skoro za 100 tysięcy również można kupić luksusowe auto?
- Nie stać mnie na kupowanie byle czego - mówi prezydent reporterowi radia RMF. - Takim byle czym jeżdżę od kilku lat (lancią kappą z 1999 roku - przyp. red.). Jedyną przesłanką jest bezpieczeństwo. Po prostu z podróży, które odbywam, chcę bezpiecznie wrócić do domu. Koniec!
Prezydent nie żałuje zakupu. - Nie uderzę się w pierś. Uważam, że prezydent powinien jeździć bezpiecznym samochodem.
Tymczasem Zakład Obsługi urzędu miasta usiłował tłumaczyć, że eksploatacja audi z silnikiem TDI będzie dużo tańsze niż np. skody superb. Owszem silnik 3.0 TDI jest stosunkowo ekonomiczny, ale gdzie koszt ubezpieczenia (ok. 5 proc wartości, czyli 10 tysięcy rocznie), przeglądów gwarancyjnych, a potem części?
Pomijamy już w tym miejscu fakt, że audi A6 jest raczej średnim samochodem do poruszania się po mieście, za to świetnie nadaje się na długie trasy...
Dużo więcej umiaru w zakresie "bezpieczeństwa" wykazują prezydenci innych miast podobnej wielkości, którzy jeżdżą np. citroenem C5, oplem vectrą, fordem mondeo, czy wspomnianą skodą superb. Oczywiście kilkuletnimi.
A TUTAJ bardzo dziwna strona z jeszcze bardziej dziwnymi tekstami.