Na autostradach Wielkiej Brytanii będzie można jeździć szybciej?

Grant Shapps, minister transportu (Transport Secretary) Wielkiej Brytanii proponuje podniesienie maksymalnej dopuszczalnej prędkości na tamtejszych autostradach z obecnych 70 mil na godzinę (około 113 km/godz.) do 80 mph (ok. 129 km/godz.). Powód? Rosnąca liczba samochodów elektrycznych.

Najpierw trochę historii. W latach 1934 - 1967 brytyjscy kierowcy mogli jeździć z dowolną prędkością (poza terenem zabudowanym, gdzie obowiązywał limit 30 mph). Ograniczały ich jedynie osiągi ówczesnych aut i własne umiejętności. Na ogólnodostępnych, publicznych drogach testowano wyścigowe bolidy. 11 czerwca 1964 r. Jack Sears, podczas treningu na autostradzie M1 przed 24-godzinnym wyścigiem w Le Mans, rozpędził swojego AC Cobra Coupe GT do 180 mph, czyli prawie 290 km/godz. Wyczyn ten wzbudził żywą dyskusję, nieprzychylną organizatorom i uczestnikom podobnych prób.

Reklama

W następnym roku rosnąca liczba tragicznych wypadków skłoniła rząd do wprowadzenia ograniczenia maksymalnej prędkości na autostradach do 70 mph. Miało ono obowiązywać przejściowo, tylko przez dwa lata, ale ostatecznie zostało zapisane w brytyjskim prawie na stałe. W grudniu 1973 r. w wyniku światowego kryzysu naftowego maksymalną dopuszczalną prędkość obniżono do 50 mph (jeżdżące wolniej pojazdy mniej palą), ale w marcu 1974 r., z chwilą przywrócenia normalnych dostaw paliw, powrócono do poprzedniego limitu.

Jego podniesienie do 80 mph rozważano już osiem lat temu, w 2011 r. Wtedy jednak pomysł ten został zarzucony pod naciskiem ekologów, którzy argumentowali, że taka zmiana zwiększy emisję dwutlenku węgla do atmosfery o 2,2 mln ton rocznie. Obecnie, zdaniem ministra transportu, dzięki szybkiemu wzrostowi liczby samochodów elektrycznych na brytyjskich drogach nie ma już zagrożenia, że szybsza jazda, a zatem zwiększone zużycie paliwa w powoli odchodzących do historii silnikach spalinowych, wpłynie negatywnie na czystość powietrza i klimat. Mr Shapps sam jest najlepszym przykładem rosnącej popularności aut z alternatywnym napędem - korzystając z państwowych dopłat do zakupu samochodów elektrycznych stał się właścicielem wartej 40 000 funtów Tesli Model 3.

Przeciwnicy podniesienia limitu prędkości na autostradach wskazują, że szybsza jazda zwiększa zużycie energii w akumulatorach "elektryków", wskutek czego będą one musiały być częściej doładowywane. A to może sprawić, że wysiłki rządu, który inwestuje 400 mln funtów w rozwój drogowej e-infrastruktury, mogą okazać się niewystarczające. Swoje argumenty mają też instytucje, czuwające nad bezpieczeństwem ruchu drogowego. Przypominają one, że już teraz brytyjscy kierowcy jeżdżą zazwyczaj o 10 mph szybciej niż pozwalają przepisy. Podwyższenie dopuszczalnej prędkości spowodowałoby zapewne przesunięcie granicy tolerancji i fatalnie wpłynęło na statystyki wypadków na autostradach w Zjednoczonym Królestwie, skądinąd obecnie uznawanych za jedne z najbezpieczniejszych w Europie.

Dodajmy, że według propozycji ministra transportu UK, zgodzie na szybszą jazdę na autostradach towarzyszyłoby obniżenie dopuszczalnej prędkości w pobliżu szkół - do 20 mph, czyli ok. 32 km/godz. 



           

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama