Kupili mieszkania tuż koło toru i... narzekają na hałas!

Działający w Lublinie od ponad 30 lat tor wyścigowy jest solą w oku mieszkańców osiedla, które powstało kilka lat temu, dosłownie sto metrów od toru.

Mieszkańcy domagają się likwidacji obiektu. Miasto podniosło opłatę za roczną dzierżawę terenu z 30 do 120 tysięcy złotych. Polski Związek Motorowy skierował sprawę do sądu, bo uważa, że władze w ten sposób chcą się go pozbyć.

- Gdyby władza, wydając zgodę na rozbudowę osiedla, pomyślała i inaczej to zaplanowała, to tego by nie było - twierdzi prezes Polskiego Związku Motorowego Wiesław Czerniak.

- W zasadzie w każdy weekend jest ogromny jazgot, którego nie da się znieść. Okna muszą być zablokowane, bo jest taki szum, że nic nie słychać, nawet jak się rozmawia w mieszkaniu. Czuć smród palonej gumy - narzekają mieszkańcy.

Reklama

- Dzisiaj faktycznie ciężko pogodzić funkcjonowanie toru w pobliżu osiedla mieszkaniowego. Jedynym rozsądnym wyjściem z sytuacji byłoby chyba poszukanie innej lokalizacji - tłumaczy rzecznik prezydenta Lublina Katarzyna Mieczkowska.

Jest szansa, że tor uda się przenieść pod Lublin do Jawidza, ale to kwestia co najmniej 2-3 lat.

Tor gokartowy w Lublinie istnieje już od ponad 30 lat. Odbywają się na nim wyścigi gokartów, zawody w drifcie ,"popularki" i spotkania różnych klubów motoryzacyjnych. To jeden z nielicznych obiektów tego typu w Polsce (podobne istnieją m.in. w Radomiu, Kielcach i Biłgoraju i pod Częstochową).

Zarzuty, że jest głośno i czuć zapach gumy są nieco absurdalne. Owszem, to miasto wydało zgodę na budowę osiedla, ale czy mieszkańcy nie zdawali sobie sprawy z sąsiedztwa?

Redakcja sugeruje zostawienie toru w spokoju i wyprowadzkę... Za błędy trzeba płacić.

INTERIA/RMF
Dowiedz się więcej na temat: osiedla
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy