Królowa Elżbieta II uwielbiała prowadzić. I nie znosiła zapinać pasów
Królowa Elżbieta nie żyje. Mimo że pod koniec życia zmagała się z problemami zdrowotnymi, z dużym trudem żegnała się z prowadzeniem samochodu.
Przygoda Elżbiety z motoryzacją zaczęła się w czasie II Wojny Światowej. W 1944 roku, w wieku 18 lat wstąpiła do Auxiliary Territorial Service, czyli paramilitarnej służby pomocniczej, w której służyły kobiety.
Elżbieta otrzymała stopień szeregowego i skierowano ją na kurs mechaniki i prawa jazdy (w tym czasie kierowcy najczęściej byli również mechanikami, przynajmniej w wojsku). Oczywiście miało to wydźwięk głównie propagandowy, ale dzięki temu do dziś zachowało się wiele zdjęć ze jej służby. Media donosiły, że Elżbieta bardzo chętnie brudziła dłonie i zupełnie nie przejmowała się stanem swoim paznokci.
Po wojnie Elżbieta bardzo chętnie prowadziła samochody i nie zrezygnowała z tego przywileju, gdy w 1953 roku została królową. Brytyjskie prawo stanowi, że królowa jest objęta całkowitym immunitetem i nie może zostać ukarana mandatem, więc mogłaby jeździć nawet niezarejestrowanym samochodem i bez prawa jazdy. Jednak Elżbieta nie nadużywała swojej pozycji. Jedynym wykroczeniem jakie popełniała, była jazda bez zapiętych pasów bezpieczeństwa, co wiele razy udokumentowali fotografowie.
Brytyjskie media donosiły, że dopiero w 2019 roku, 93-letnia królowa dobrowolnie oddała prawo jazdy. Podjęła tę decyzję po tym, gdy w lutym tego roku jej mąż, książę Filip spowodował wypadek, w którym ucierpiała kobieta prowadząca inne auto (złamała nadgarstek).
Jednak Elżbieta nie wytrzymała bez prowadzenia samochodu. Paparazzi wielokrotnie przyłapali królową na prowadzeniu, czy to Jaguara czy Range Rovera. Zawsze bez zapiętych pasów... Królowała musiała się więc pewnie czuć za kierownicą - i nie bez powodu. Świat nigdy nie usłyszał o tym, by miała jakąkolwiek stłuczkę czy wypadek.
***