Koszalin. Po makabrycznym odkryciu zabrali zwłoki. Auto zostało na parkingu
Z upiorną historią mamy właśnie do czynienia w Koszalinie. Na miejskim parkingu nieopodal ulicy Traugutta, jak gdyby nigdy nic, stoi sobie zaparkowany Volkswagen T3, w którym - w ubiegłym tygodniu - znaleziono ciało mężczyzny. Chociaż zwłoki znajdowały się w stanie głębokiego rozkładu i trafiły do zakładu medycyny sądowej, samochodem nikt się nie zainteresował.
"Dzwoniłam na 112, a oni powiedzieli, że interweniują tylko w sytuacjach zagrożenia życia. Dzwoniłam na komendę w Koszalinie i dostałam informację, że tym zajmują się kryminalni i to oni przeprowadzają czynności związane z samochodem. Straż miejska natomiast stwierdziła, że tam się toczy śledztwo i nie mogą tego ruszyć" - stwierdziła w rozmowie z dziennikarzami TVN24 jedna z mieszkanek Koszalina.
Przypomnijmy - w sobotę - 2 lipca - w dostawczym Volkswagenie T3 zaparkowanym u zbiegu ulic Traugutta i Zwycięstwa w Koszalinie - znaleziono zwłoki mężczyzny w stanie głębokiego rozkładu. Ze wstępnych ustaleń policji i prokuratury wynikało, że była to osoba bezdomna.
Co ciekawe, o sprawie zawiadomił policję przypadkowy przechodzień zaniepokojony fetorem, jaki unosił się wokół pojazdu. Zwłoki niezidentyfikowanego mężczyzny zostały zabezpieczone do sekcji, ale - jak wynika z relacji TVN24 - samym autem nikt się nie zainteresował.
Sprawa jest o tyle kuriozalna, że - z punktu widzenia policji czy straży miejskiej - nie ma podstaw do interwencji. O zabezpieczeniu pojazdu na poczet dalszych czynności decyduje prokuratura. Nic nie wskazuje jednak, by doszło do przestępstwa, a co za tym idzie - nie wiadomo, czy w sprawie toczy się śledztwo. Bezdomny mężczyzna - najprawdopodobniej - zmarł z przyczyn naturalnych.
Z zabezpieczeniem samochodu nie spieszy się też straż miejska. By ta mogła odholować pojazd na parking depozytowy, musi być spełnionych kilka przesłanek.
W przypadku, gdy jest on zlokalizowany poza drogą publiczną, strefą zamieszkania lub strefą ruchu, "prowadzenie czynności w związku z art. 50a jest możliwe jedynie w sytuacji, gdy pojazd stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa osób".
Auto nie stwarza jednak takiego zagrożenia, przynajmniej z punktu widzenia Prawa o ruchu drogowym. Dopóki pojazd ma tablice rejestracyjne i nie wyciekają z niego płyny eksploatacyjne, straż miejska nie ma podstawy do interwencji.
Pojazd nie wypełnia definicji porzuconego, chociaż z informacji policji wynika, że właściciel nie zaglądał do niego od około roku.
Decyzja o zabezpieczeniu samochodu leży więc w gestii prokuratury. Dziennikarzom TVN24 nie udało się jednak uzyskać odpowiedzi, kiedy i czy w ogóle - wyda ona postanowienie o jego usunięciu.