Koszalin. Po makabrycznym odkryciu zabrali zwłoki. Auto zostało na parkingu
Oprac.: Paweł Rygas
Z upiorną historią mamy właśnie do czynienia w Koszalinie. Na miejskim parkingu nieopodal ulicy Traugutta, jak gdyby nigdy nic, stoi sobie zaparkowany Volkswagen T3, w którym - w ubiegłym tygodniu - znaleziono ciało mężczyzny. Chociaż zwłoki znajdowały się w stanie głębokiego rozkładu i trafiły do zakładu medycyny sądowej, samochodem nikt się nie zainteresował.
"Dzwoniłam na 112, a oni powiedzieli, że interweniują tylko w sytuacjach zagrożenia życia. Dzwoniłam na komendę w Koszalinie i dostałam informację, że tym zajmują się kryminalni i to oni przeprowadzają czynności związane z samochodem. Straż miejska natomiast stwierdziła, że tam się toczy śledztwo i nie mogą tego ruszyć" - stwierdziła w rozmowie z dziennikarzami TVN24 jedna z mieszkanek Koszalina.
Przypomnijmy - w sobotę - 2 lipca - w dostawczym Volkswagenie T3 zaparkowanym u zbiegu ulic Traugutta i Zwycięstwa w Koszalinie - znaleziono zwłoki mężczyzny w stanie głębokiego rozkładu. Ze wstępnych ustaleń policji i prokuratury wynikało, że była to osoba bezdomna.
"Właściciel samochodu, w którym znaleziono ciało, zostawił pojazd kilka tygodni temu i do niego nie zaglądał. Mężczyzna, którego znaleziono, najprawdopodobniej w samochodzie zrobił koczowisko" - informowała wówczas rzeczniczka prasowa Komendy Miejskiej Policji w Koszalinie kom. Monika Kosiec.
Co ciekawe, o sprawie zawiadomił policję przypadkowy przechodzień zaniepokojony fetorem, jaki unosił się wokół pojazdu. Zwłoki niezidentyfikowanego mężczyzny zostały zabezpieczone do sekcji, ale - jak wynika z relacji TVN24 - samym autem nikt się nie zainteresował.
Kto ma usunąć upiorny wrak? Sprawa nie jest prosta
Sprawa jest o tyle kuriozalna, że - z punktu widzenia policji czy straży miejskiej - nie ma podstaw do interwencji. O zabezpieczeniu pojazdu na poczet dalszych czynności decyduje prokuratura. Nic nie wskazuje jednak, by doszło do przestępstwa, a co za tym idzie - nie wiadomo, czy w sprawie toczy się śledztwo. Bezdomny mężczyzna - najprawdopodobniej - zmarł z przyczyn naturalnych.
Z zabezpieczeniem samochodu nie spieszy się też straż miejska. By ta mogła odholować pojazd na parking depozytowy, musi być spełnionych kilka przesłanek.
"Pojazd pozostawiony bez tablic rejestracyjnych lub pojazd, którego stan wskazuje na to, że nie jest używany, może zostać usunięty z drogi przez straż gminną lub policję na koszt właściciela lub posiadacza" - czytamy w 50a ustawy z dnia 20 czerwca 1997 r . Prawo o ruchu drogowym.
W przypadku, gdy jest on zlokalizowany poza drogą publiczną, strefą zamieszkania lub strefą ruchu, "prowadzenie czynności w związku z art. 50a jest możliwe jedynie w sytuacji, gdy pojazd stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa osób".
Auto nie stwarza jednak takiego zagrożenia, przynajmniej z punktu widzenia Prawa o ruchu drogowym. Dopóki pojazd ma tablice rejestracyjne i nie wyciekają z niego płyny eksploatacyjne, straż miejska nie ma podstawy do interwencji.
Pojazd nie wypełnia definicji porzuconego, chociaż z informacji policji wynika, że właściciel nie zaglądał do niego od około roku.
Decyzja o zabezpieczeniu samochodu leży więc w gestii prokuratury. Dziennikarzom TVN24 nie udało się jednak uzyskać odpowiedzi, kiedy i czy w ogóle - wyda ona postanowienie o jego usunięciu.