Kartka "sprzedam" na samochodzie może zrujnować!
W zeszłym roku dolnośląska Kamienna Góra zrobiła medialną karierę za sprawą bulwersującej mieszkańców uchwały rady miejskiej dotyczącej naliczania opłaty handlowej od sprzedaży samochodów.
Chodziło o wywieszane przez właścicieli pojazdów na szybach kartki z napisem "sprzedam". W uchwale z 16 marca 2016 roku czytamy, że "Ustala się dzienne stawki opłaty targowej bez względu na miejsce wystawienia do sprzedaży w następujących wysokościach: 1) samochodu osobowego - 25,00 zł". Oznacza to, że wszyscy, którzy powieszą na swoim pojeździe kartkę z ogłoszeniem, automatycznie powinni zapłacić miejskiemu inkasentowi po 25 zł za każdy dzień poruszania się tak oznakowanym pojazdem!
Szlakiem wytyczonym przez Kamienną Górę poszły władze śląskiego Myszkowa. Tamtejsza straż miejska, z niezwykłą energią, przystąpiła właśnie do realizacji uchwały władz miasta z 24 listopada ubiegłego roku.
Jak donosi "Gazeta Myszkowska" władze wprowadziły wówczas opłatę targową od samochodów w wysokości - uwaga - 300 zł "za metr". Niewielkim pocieszeniem dla mieszkańców może być fakt, że maksymalna, dzienna stawka wynosi w tym przypadku 751,65 zł. Oznacza to, że taką właśnie kwotę zapłacić powinien każdy z kierowców, który zdecyduje się okleić swój pojazd kartką z napisem "sprzedam"!
Intencje władz Kamiennej Góry, jak i Myszkowa były identyczne. Chodziło o uporanie się z plagą wystawianych na sprzedaż, należących do handlarzy, pojazdów, które blokowały miejsca parkingowe. Urzędnikom nie sposób więc przypisywać złych intencji. Niestety, przy okazji "rykoszetem" dostało się też zwykłym obywatelom, którzy w podobny sposób chcieli poinformować potencjalnych nabywców o zamiarze sprzedaży samochodu. Zgodnie z obowiązującymi uchwałami, bezpłatnie mogą to robić wyłącznie, gdy pojazd zaparkowany jest na prywatnej posesji. Wyjazd na publiczna drogę lub zaparkowanie go na parkingu przed blokiem, automatycznie wiąże się z możliwością naliczenia opłaty targowej lub ukarania mandatem!
Na całe szczęście, jak wynika z informacji lokalnych mediów, póki co władze Myszkowa nie egzekwują opłaty targowej, a właściciele samochodów "z kartką" znajdują za wycieraczką upomnienia od straży miejskiej, w których informowani są o możliwości naliczenia mandatu w wysokości 300 zł.
"Gazeta Myszkowska" zwraca jednak uwagę na fakt, że cała sprawa może mieć drugie, głębsze dno. Lokalny magistrat twierdzi, że "skorzystał z przepisów uchwalonych rok temu na prośbę myszkowskich właścicieli komisów samochodowych". Dziennikarzom nie udało się ustalić, o które komisy dokładnie chodzi. Czytelnicy zwrócili jednak uwagę na fakt, że jeden z nich prowadzić ma brat komendanta lokalnej straży miejskiej...