Co skrywa kaczy kuper...
Citroen 2CV to bez wątpienia samochód kultowy. Podobnie jak garbus czy ford T zrodził się on z potrzeby zapewnienia masom taniego środka transportu.
Prosta konstrukcja, awangardowy kształt karoserii i rewolucyjne zawieszenie, które pozwalało wjechać nim dosłownie wszędzie zapewniły autu ogromny sukces.
Podobieństw do owianego legendą modelu T było więcej. Podobnie jak u Forda, zaraz po uruchomieniu produkcji w 1949 roku klient mógł wybrać sobie dowolny kolor nadwozia, pod warunkiem, że będzie on szary...
W powojennej Europie, gdzie dobrej jakości drogi w zasadzie nie istniały, największą zaletą auta było zawieszenie o ogromnym skoku, w którego konstrukcji zastosowano niezależne wahacze, drążki skrętne i amortyzatory. Układ zapewniał niespotykany w tej klasie komfort. Mimo, że wóz "podpierał się w zakrętach lusterkami", nawet najbardziej nieodpowiedzialny kierowca nie był w stanie przewrócić go na dach.
Samochód miał też swoje wady. Poza nadwoziem, które chociaż było niezwykle przestronne zapewniało poziom bezpieczeństwa na poziomie deskorolki, największą był niewielki silnik o pojemności 375 ccm i mocy zaledwie 9 KM! Z czasem oczywiście zastąpiły go mocniejsze jednostki, ale żadna nie były w stanie zapewnić choćby cienia sportowych emocji.
Na tę przypadłość radę znaleźli jednak włoscy fani 2CV, którzy słyną z zamiłowania do szybkiej jazdy. Kilku kolegów z pewnego teamu rajdowego postanowiło zbudować "kaczkę", która pokonywałaby zakręty ze zwinnością narowistego ferrari. W tym celu posłużyli się podzespołami ferrari 355 (kompletne zawieszenie z płytą podłogową i silnikiem) które obudowali karoserią 2CV w wersji furgon. Wybór nieprzypadkowo padł na "dostawczaka", rozbudowany "kaczy kuper" skrywa 380-konny silnik V8! Koszt budowy samochodu wyniósł, bagatela, 180 000 euro.
Efekt? Zobaczcie sami!