Choinka symbolem obciachu?

Turysta spotyka górala, prowadzącego przez wieś stado owiec. - A dokąd to pędzicie te owiecki? - pyta zaciekawiony. - Do domu, będę je trzymał przez zimę w chałupie. - Przecież to straszny smród! - Trudno, będą musiały się jakoś do niego przyzwyczaić...

Niestety, nie wiemy, czy nieszczęsne zwierzęta rzeczywiście zdołały przywyknąć do odorów, panujących w nowym otoczeniu, czy też nie bacząc na chłody i niewygody pierzchły w popłochu na tatrzańskie hale. Wiemy za to, że tak zwany "pejzaż zapachowy" mocno wpływa również na komfort życia człowieka. Kto w to nie wierzy, niech wsiądzie latem w godzinach komunikacyjnego szczytu do tramwaju albo zatrudni się w zlewni ścieków z przydomowych szamb.

Zmysł powonienia odgrywa ważną rolę także w świecie motoryzacji. Znamy ludzi tak zafascynowanych wonią benzyny, że każdy urlop najchętniej spędzaliby przy dystrybutorach na stacji paliw. I takich, dla których właśnie zapach jest najważniejszym argumentem przemawiającym za kupnem fabrycznie nowego samochodu. Zapach jedyny w swoim rodzaju, dziewiczy... Odmienny dla poszczególnych marek czy wręcz modeli, co, zdaniem realistów jest wynikiem zróżnicowania używanych do produkcji aut plastików i materiałów tapicerskich, a wedle romantyków - przejawem istnienia feromonów, czyli tajemniczych substancji, które w swoim ludzkim, czy szerzej - ssaczym - wydaniu, powodują, że niektóre osobniki czują do siebie nieodparty pociąg (nie mylić z podmiejskimi pociągami PKP!), a inne nie wiedzieć czemu działają nawzajem odpychająco. To właśnie tęsknota za magicznym działaniem naturalnych feromonów sprawiała, że Napoleon Bonaparte pisał do swojej Józefiny: "Za trzy dni wracam z wyprawy. Proszę, nie myj się, kochanie..." Co zresztą absolutnie nie uprawnia do wyciągania pochopnych wniosków, że z identycznego powodu właściciele samochodów nie dbają o wnętrza swoich pojazdów...

Reklama

Dziewiczy zapach nowego auta można kształtować zależnie od osobistych upodobań. Niestety, owo kształtowanie bywa zakłócane. Nieopatrznie rozlejemy mleko na wykładzinę podłogi, dziecku na tylnym siedzeniu zdarzy się niespodziewana niedyspozycja żołądkowa... Wtedy do akcji wkraczają producenci oświeżaczy powietrza. Trzeba przyznać, że ich oferta jest coraz bardziej wyrafinowana, a opisy zapachów zaczynają przypominać marketingowe zaklęcia, używane przy wprowadzaniu na rynek luksusowych perfum. Te wszystkie "subtelne motywy kwiatowe z delikatną nutą cedru" itp. Pojawiają się zapachy przeznaczone specjalnie dla kierowców-kobiet i inne, komponowane z myślą o mężczyznach. Na dzień, i na wieczór... A jeżeli jeszcze nie, to wkrótce i takie pojawią się na rynku.

Jak zawsze i wszędzie, także i tu szkodliwa jest jednak przesada, o czym łatwo przekonać się, choćby wsiadając do taksówki z dyndającą pod lusterkiem choinką zapachową, wciąż najpopularniejszym u nas samochodowym dezodorantem. Nie dość, że jest symbolem obciachu, to jeszcze wydzielana przez nią intensywna woń "wanilii", "morskiej bryzy" czy "lasu" może przyprawić o ból głowy i mdłości.

Szczególnie dokuczliwy i trudny do usunięcia jest wsiąkający w plastiki, tapicerkę, podsufitkę smród dymu papierosowego. To dlatego informacja w ogłoszeniu: "użytkowany przez niepalącego" uznawana jest za dodatkowy atut przy sprzedaży auta. Z tego punktu widzenia rozważane wprowadzenie całkowitego zakazu palenia tytoniu także w prywatnych pojazdach byłoby całkiem sensowne, podobnie jak godny pochwały jest upowszechniający się zwyczaj dobrowolnej rezygnacji z oddawania się nikotynowemu nałogowi we własnym samochodzie i robienia przerw w podróży nie tylko na rozprostowanie nóg, lecz również na papierosa.

Pewien ginekolog beształ pacjentki, które przed wizytą u lekarza użyły perfum i dezodorantów, twierdząc, że "kobieta ma pachnieć kobietą" (w oryginalnej wersji, której nie będziemy tu przytaczać, brzmiało to dużo dosadniej). W jego przypadku nie chodziło raczej o sławetne feromony, lecz względy czysto fachowe. Podobnie rozumują zapewne niektórzy zmotoryzowani, których zdaniem wewnątrz auta powinny panować zapachy nie zakłócone przez jakiekolwiek odświeżacze. Wprawny nos potrafi wówczas ocenić stan układu klimatyzacji, na czas wykryć groźne usterki. Każdemu chyba zdarzyło się też zastanawiać (lub usłyszeć takie pytanie z fotela pasażera) czy wyczuwalny w powietrzu swąd palonej gumy "to u nas czy na zewnątrz"? Pomieszany z zapachem wanilii może być nie tylko nieprzyjemny, ale i mylący.

Parę miesięcy temu media obiegła wstrząsająca informacja, że niektóre obecne w samochodzie wonie zwiększają ryzyko wypadku. Do niebezpiecznych należą ponoć zapachy rumianku, jaśminu i lawendy, które mogą zbytnio odprężać, powodując zmniejszenie koncentracji kierowcy. Podobnie działać mają zapachy leśne. Dużo bezpieczniejszy jest aromat cynamonu, kawy, cytryny, a zwłaszcza mięty. Z kolei zapach świeżego chleba może wywoływać irytację i uczucie głodu, skłaniajace do agresywnej jazdy. Stąd płynie praktyczna rada: kupiliście właśnie w piekarni świeżutkie, pachnące pieczywo - zawińcie je szczelnie i włóżcie do bagażnika.

Swoją drogą ciekawe, czy którykolwiek sprawca wypadku starał się tłumaczyć, że "to wszystko przez ten cholerny jaśmin, panie sierżancie"...


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama