Bał się, że policja chce oddać mu żonę, dlatego dodał gazu

Są ludzie, którzy w stresie zacinają się, dukają i generalnie nie wiedzą co powiedzieć. Są też tacy, którzy w żadnej sytuacji nie zapominają języka w gębie. Błyszczą elokwencją i pomysłowością. Ci mają łatwiej. Na przykład w przypadku bliskich spotkań z drogówką.

Jest taki dowcip, pewnie dobrze znany, ale we wspomnianym kontekście wart przypomnienia.

Funkcjonariusz z nieoznakowanego radiowozu zatrzymuje jadącego zdecydowanie zbyt szybko kierowcę. Znudzony monotonią służby obiecuje, że odpuści mu mandat, jeżeli pytając o przyczynę pośpiechu, usłyszy wymówkę, z jaką się jeszcze dotychczas nie spotkał.

- Otóż kiedyś moja żona zostawiła mnie i uciekła z policjantem. Kiedy teraz zobaczyłem was w lusterku, przestraszyłem się, że chce mi ją oddać. Dlatego dodałem gazu... - mówi skruszony pirat drogowy.

Reklama

Skończyło się na pouczeniu...

Oczywiście większość sprawców wykroczeń tłumaczy się w banalny sposób. Przekroczyli dopuszczalną prędkość, bo zaspali, a spieszą się do pracy, na ważne spotkanie, do szpitala, na pogrzeb, po chore dziecko do szkoły itp. Szperając w sieci można jednak trafić na opowieści policjantów, wspominających znacznie oryginalniejsze teksty. Jechałem za szybko...

... bo gonią mnie dziki,

... bo dziecko mi wpadło do komina i pędzę, żeby zdobyć gdzieś linę i je stamtąd wyciągnąć,

... z oszczędności, gdyż mój samochód strasznie dużo pali; dopiero na szóstym biegu spalanie gwałtownie spada, a szóstkę mogę włączyć dopiero przy 160 km/godz.,  

... bo mam biegunkę i muszę jak najszybciej znaleźć toaletę,

... bo chciałem dojechać do domu, zanim skończy mi się benzyna,

... bo myślami byłem już na autostradzie,

... bo chyba wlałem zbyt dobrą benzynę,

... nie wiem dlaczego tak gnałem; podejrzewam, że ktoś mnie zahipnotyzował,

 ...ale to nie ja, to moje auto samo  jechało tak prędko,

... bo sąsiad zadzwonił, że z mojego mieszkania dochodzą miłosne krzyki,

... bo przed chwilą umyłem auto i chcę je szybko wysuszyć,

... bo jestem mechanikiem, właściciel tego auta zgłosił, że coś mu stuka przy prędkości powyżej 120 kilometrów na godzinę i muszę to sprawdzić,

... bo chce mi się siku,

... bo żona mnie zdenerwowała i chciałem jakoś odreagować,

... bo jestem tak głodny, że zaraz wbiję zęby w tapicerkę,

... bo jestem bardzo zmęczony i chcę jak najszybciej znaleźć się w domu żeby wreszcie odpocząć,

... bo z daleka widzę doskonale, ale z bliska w ogóle i nie zauważyłem, ile mam na liczniku,

... bo chciałem wyczyścić filtr DPF,

 ...bo zostawiłam obiad na gazie, jak nie zdążę go wyłączyć to spali mi się mieszkanie, a nie jest ubezpieczone, więc stracę dorobek całego życia, a na końcu zabije mnie głodny mąż! 

... bo na śmierć zapomniałem o rocznicy ślubu a za pięć minut zamykają kwiaciarnię,

... bo dni płodne mi się kończą,

... gdzie się spieszę? Do Pana, 100 złotych Panu wiozę...

... bo złapałem kapcia i muszę zdążyć do wulkanizatora zanim mi powietrze zejdzie z koła,

...bo złapał mnie skurcz w prawej nodze i nie dałem rady ściągnąć jej z gazu,

... bo do auta wpadł mi szerszeń, usiadł na pedale gazu, chciałem go zabić, ale mnie użądlił no i taki jest efekt, że pojechałem za szybko,

... bo mam asymetryczne stopy, prawa jest większa i zawsze mi tak jakoś ciąży.

Niekiedy w ciekawy sposób tłumaczą się też... sami policjanci.

- To było wiele lat temu. Jechałem nad ranem przez Śląsk - opowiada jeden ze znajomych kierowców. - Boczną, prostą, kompletnie pustą drogą, z ograniczeniem do 50 km/godz. Przekroczyłem ten surowy limit o jakieś 20 km/godz. No i zostałem zatrzymany przez zaczajony w krzakach patrol z "suszarką". Przyznałem się, że faktycznie popełniłem wykroczenia, ale przecież o tej porze i w tym miejscu nie spowodowałem żadnego zagrożenia. Policjanci zgodzili się ze mną, stwierdzając, że stoją tu tylko po to, aby uświadomić kierowcom, że ich sprzęt w nocy też działa. Takie uzasadnienie kontroli sprawiło, że wciąż pamiętam tamto zdarzenie. 

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy