Anglicy dostają małpiego rozumu

Od dwóch lat mieszkam w Londynie i podobnie jak miliony mieszkańców okolicy jestem zmuszony do jeżdżenia po tym co tutejsi nazywają drogami.

Piszę tak specjalnie, bo z inżynierskiego punktu widzenia przedstawia się to trochę inaczej a konkretnie dróg tu nie ma prawie w ogóle - ani geometrii ani ciągłości, po prostu trakty, deptaki gościńce ładnie zaasfaltowane gdzieś w połowie XX-go wieku no i oczywiście pomalowane różnokolorowymi pasami.

Każdy kto wjedzie do Londynu skazuje się automatycznie na opłatę wjazdową nie dającą nic w zamian (więc zwykłe myto) oraz oczywiście obłęd stania w korkach.

Prawdziwe znaczenie tego słowa poznaje się dopiero tu. W najlepszym wypadku poruszamy się z zawrotną średnią prędkością 12 km/h (jak ktoś to ostatnio obliczył).

Jedziemy więc na obwodnicę. North Circular - północna obwodnica Londynu wcale nie zachwyca, bo co jakiś czas jest poprzerywana zwężeniami do jednego pasa, czyli znowu korki.

Reklama

South Circular - południowa obwodnica to już kupa śmiechu - zlepek uliczek osiedlowych, wierzyć się nie chce. Co do dziur to jest ich mniej niż w Polsce, ale za to ta, w którą o mało co się wpakowałem w okolicach Oxford Circus urwała by mi koło razem z chłodnicą. Jeśli było by tak w Polsce - opinia publiczna wiedziała by już bardzo dobrze jak to podsumować, tutaj... tutaj jak zwykle jest trochę inaczej.

Wydawało by się więc nic prostszego, trzeba wjechać na autostradę, ale tam znowu niespodzianka. Kulturalni jak dotąd Anglicy dostają tam małpiego rozumu i wszyscy wjeżdżają na wewnętrzny pas, tu prawie wszyscy są najszybsi. Wyprzedzić zewnętrznym - nie da rady, jest kilku jadących wolniej ... tragedia.

Codziennie jadąc do pracy mijam południowy podjazd do Blackwall Tunnell (południowo-wschodni Londyn) i sznur samochodów ciągnący do niego się poza horyzont.

W pracy zapytałem ostatnio swoich angielskich kolegów dlaczego skoro tak ochoczo wypominają rodzinie królewskiej nieekologiczne zachowanie i mówią o ograniczeniu liczby lotów pasażerskich żeby zmniejszyć emisję spalin, ktoś nie zrobi porządku z Blackwall Tunnell i poszerzy go do liczby pasów odpowiadającej liczbie przed i za tunelem. Odpowiedź była banalna: jeśli się doprowadzi tunel do porządku to zwiększy się liczba samochodów. Dla nich jest nie ważne, że trzy samochody w ciągu 5 minut wytworzą mniej spalin niż jeden w ciągu pół godziny, liczy się wrażenie - taka logika.

Londyńczycy postawili wszystko na jedną kartę - transport kolejowy. Czy ta strategia jest słuszna, okaże się zapewne niedługo, olimpiada w Londynie już za 5 lat.

Pozdrawiam serdecznie, właściciel gejowskiej samochodowej marki roku 2007.

Zjedź na pobocze.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: angliki | anglicy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy