Uber uderzy w polskie taksówki. Zyskają klienci?

Blady strach padł na warszawskie korporacje taksówkowe. Stolica Polski dołączyła właśnie do listy miast, w których - dzięki smartfonom - korzystać można z innowacyjnej usługi wspólnych przejazdów.

Warszawa jest 176. miastem świata, w którym uruchomiono usługę Uber. Dzięki multimedialnej platformie łączy ona pasażerów z kierowcami gotowymi udostępnić swoje pojazdy innym osobom.

Działanie systemu jest bardzo proste. Osoba chcąca skorzystać z przejazdu, za pośrednictwem aplikacji (w całe przedsięwzięcie ponad 250 mln dolarów zainwestowało Google) w swoim smartfonie wybiera jeden z zaznaczonych na mapie pojazdów. Następnie klient otrzymuje maila potwierdzającego zgłoszenie, w którym - oprócz zdjęcia kierowcy - widnieją takie dane, jak jego imię i nazwisko czy numer rejestracyjny pojazdu. Po podwiezieniu w dane miejsce opłata za kurs pobierana jest z konta klienta automatycznie - obciążana jest powiązana z aplikacją karta kredytowa (co, swoją drogą, może okazać się czynnikiem hamującym rozwój usługi w naszym kraju, bo Polacy niezbyt chętnie płacą kartami w internecie).

Reklama

Uber planuje kusić warszawiaków ceną. Ta wynosić ma 1,4 zł za kilometr plus 25 groszy za każdą minutę jazdy. To nawet o 40 proc. mniej niż w przypadku największych korporacji taksówkowych. Opłaty naliczane są w oparciu o dane z systemu GPS.

Największą zaletą Ubera jest jego otwartość. Z aplikacji korzystać może każdy posiadać smartfonu, a "taksówkarzem" może zostać każdy kierowca dysponujący własnym samochodem. By zachować standard usług, firma przeprowadza jednak szczegółowe kontrole dotyczące zarówno jego osoby, jak i pojazdu. Ponadto każdy kierowca, każdy samochód i każdy przejazd jest w pełni ubezpieczony.

Uber daje możliwość dorobienia wielu posiadaczom własnych czterech kółek - firma pobiera prowizję w wysokości 20 proc. Oznacza to więc, że na konto kierowcy wpływa 80 proc. z kwoty, jaką pasażer zapłaci za kurs.

Niepokoju związanego z polskim debiutem Ubera nie kryją przedstawiciele korporacji taksówkarskich. Firma Uber działa obecnie w 176 miastach w 44 krajach na całym świecie. Jej debiut w każdym z krajów wywracał do góry nogami rynek usług taksówkarskich. W krótkim czasie zainteresowanie klientów usługami korporacji spadało nawet o kilkanaście procent!

Taksówkarze nie zamierzają jednak poddawać się bez walki.

Zdaniem Związku Zawodowego Warszawski Taksówkarz, działania firmy Uber są bezprawne.  Zgodnie z obowiązującymi w Polsce przepisami, przewóz osób w sposób nieregularny wykonywać mogą jedynie osoby dysponujące specjalną licencją. Bez szczegółowej analizy prawnej trudno jednak z całą pewnością stwierdzić, czy zasada działania Ubera narusza polskie przepisy.

Część taksówkarzy nie kryje, że zamierza czynnie walczyć z nowym zjawiskiem - jednym ze sposobów ma być zamawianie pojazdów przez aplikację Uber i wzywanie na miejsce policji. Za przewóz osób bez odpowiedniej licencji grozi bowiem mandat 500 zł lub - w postępowaniu administracyjnym - kara grzywny do 8 tys. zł.

Taksówkarze planują też uczulić na Ubera polityków. Chcą, by poprzez stosowne akty prawne władze zablokowały działalność tego typu korporacji.

Przypomnijmy, że w kwietniu bieżącego roku sąd w Brukseli zakazał na lokalnym rynku działalności firmy Uber. Wcześniej, w połowie stycznia, przeciwko działalności Ubera we Francji, blokując lokalne drogi, protestowali taksówkarze z Paryża, Marsylii i Lyonu. W marcu podobne protesty odbyły się też w Mediolanie.

Polscy taksówkarze to również siła, z którą należy się liczyć. Udało się im przecież już doprowadzić do zmian w prawie, które wyeliminowały z rynku tańszą konkurencję w postaci "przewozu osób". Czy poradzą sobie również z Uberem?

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: uber | taxi
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy