Tak urzędy "doją" kierowców
Dane dotyczące rejestracji samochodów pozwalają sądzić, że posiadanie własnych czterech kółek znów ociera się w Polsce o luksus.
Po wprowadzeniu nowych przepisów dotyczących odliczania podatku VAT od fabrycznie nowych pojazdów ich sprzedaż systematycznie maleje, coraz rzadziej decydujemy się również na kupno używanego pojazdu z zagranicy.
Nie stać nas na żadne auta
Powód takiego stanu rzeczy jest prozaiczny - utrzymanie pojazdu, z każdym rokiem kosztuje nas coraz więcej. W ostatnim czasie koszty związane chociażby z ubezpieczeniem znacząco wzrosły, przed inwestowaniem we własny środek transportu odstrasza również poziom cen na stacjach benzynowych oraz niepewna sytuacja prawna dotycząca autogazu.
Jak wynika z raportu Open Finance, przez pierwsze sześć miesięcy tego roku banki na zakup samochodów pożyczyły Polakom aż o 100 mln zł mniej niż w analogicznym okresie minionego roku.
Oznacza to, że coraz częściej wstrzymujemy się z zakupem auta lub decydujemy się na dłuższe użytkowanie dotychczasowego pojazdu. Jeśli w najbliższym czasie sytuacja nie ulegnie zmianie, można się będzie spodziewać, że średni wiek samochodu w Polsce - ok. 14 lat - po raz kolejny wzroście, co zapewne przełoży się na poziom bezpieczeństwa na naszych drogach.
Kierowca jest po to, by go oskubać!
Wydawać by się mogło, że w sytuacji, kiedy Polaków nie stać nie tylko na zakup samochodów fabrycznie nowych, ale - po prostu - nie stać na zakup auta w ogóle - ustawodawca powinien ulżyć kierowcom w cierpieniu weryfikując niektóre przepisy. W Polsce użytkownicy pojazdów wciąż traktowani są jednak jak dojne krowy, czego przykładem może być chociażby procedura związana ze sprowadzeniem z zagranicy auta używanego.
Otóż, kto kupił sprowadzony samochód, przed zarejestrowaniem auta koniecznie odwiedzić musi Urząd Skarbowy. Ten, po złożeniu odpowiedniego wniosku i uiszczeniu opłaty w wysokości ok. 160 zł, w stosownym terminie wystawi zaświadczenie o tym, że sprowadzony pojazd jest zwolniony z podatku VAT. Problem w tym, że VAT obowiązuje w zasadzie wyłącznie w przypadku aut sprowadzonych do kraju spoza Unii Europejskiej - jeśli więc nasz pojazd pochodzi z Niemiec, Włoch czy Francji odsyłanie nowego właściciela do skarbówki podchodzi pod wyłudzenie.
Na tym jednak nie koniec. Podatek VAT, w przypadku aut z krajów unijnych, naliczany może być jedynie od samochodów nowych. Warto wiedzieć, że w definicji tej mieszczą się również pojazdy w wieku do 6 miesięcy (od daty pierwszej rejestracji) z przebiegiem mniejszym niż 6 tys. km. Te nie stanowią jednak nawet promila ze sprowadzanych aut, i trudno przypuszczać, by sytuacja kiedykolwiek się zmieniła. Zarówno rocznik, jak i przebieg sprowadzonego pojazdu wpisywany jest na wniosku przez właściciela, a urząd skarbowy nie ma żadnej możliwości zweryfikowania tych danych...
A gdy się pomylisz...
Takie rozwiązanie rodzi jednak inny problem. Na podaniu do urzędu skarbowego wielu kierowców nieświadomie odmładza swoje pojazdy przepisując np. z niemieckiego briefu datę pierwszej rejestracji auta. Problem pojawia się, gdy z wydanym przez skarbówkę zaświadczeniem udamy się do wydziału komunikacji. Tamtejsi urzędnicy ustalają rocznik na podstawie numeru VIN, więc często okazuje się, że rok produkcji z zaświadczenia wydanego przez urząd skarbowy nie zgadza się z tym zakodowanym w numerze nadwozia.
Ponieważ w dokumentach urzędowych nie można dokonywać poprawek, pechowiec który nieświadomie odmłodził własne auto o kilka miesięcy, po raz kolejny stawić się musi w urzędzie skarbowym. Tam znów złożyć będzie musiał stosowne podanie i - po raz kolejny - zostawić w kasie około 160 zł...
Nikomu nie trzeba chyba tłumaczyć, że sytuacja zakrawa na kpinę, zwłaszcza, jeśli wziąć pod uwagę, że w zasadzie wszystkie sprowadzane z krajów UE pojazdy nie podlegają VAT. Jeśli samochód ma więcej niż 6 miesięcy, to czy wyprodukowano go w 2003 czy 1995 roku jest kompletnie bez znaczenia...