Samochody drożeją na potęgę. Eksperci mówią jasno: to chciwość producentów
Dane zaprezentowane przez Europejską Federację Transportu i Środowiska pokazały, że od 2019 roku ceny nowych samochodów największych europejskich producentów wzrosły nawet o 41 proc. Jak podkreślają eksperci, to blisko dwukrotnie więcej niż stopa inflacyjna w tym okresie. Gigantyczne podwyżki spowodowały, że marki motoryzacyjne osiągają rekordowe zyski, a mimo to wciąż straszą kolejnymi wzrostami cen.
Producenci samochodowi już teraz przestrzegają przed znaczącymi podwyżkami, które miałyby nadejść po wprowadzeniu nowej normy Euro 7. Jak twierdzą - zastosowanie się do nowych regulacji jest po prostu zbyt kosztowne i bez wątpienia przełoży się na cenę nowych aut.
Jak się jednak okazuje, do drakońskiego podnoszenia cen wcale nie potrzeba nowych norm. Zaledwie od 2019 roku ceny niektórych dostępnych na rynku modeli podniosły się o nawet 41 proc. To dwukrotnie więcej niż skumulowana stopa inflacji w tym okresie. Zagraniczni eksperci są w zgodni - to nic innego, jak chciwość producentów.
Według danych zaprezentowanych przez Europejską Federację Transportu i Środowiska, w ostatnich pięciu latach podrożały samochody ze wszystkich dostępnych segmentów. Przykładowo, auta miejskie, w tym Peugeot 208, Seat Ibiza i Renault Clio, które jeszcze do niedawna były dostępne w cenach rzędu 45 - 70 tys. zł, obecnie kosztują średnio 25 tys. zł drożej.
Samochody wyższych klas, w tym premium podrożały nawet o ponad 45 tys. zł. Analitycy nie mają złudzeń, że producenci samochodów wykorzystali szansę, jaką stwarza inflacyjny rynek, do podniesienia cen, aby znacznie zwiększyć własne zyski, jednocześnie czyniąc samochody mniej dostępnymi dla konsumentów. Eksperci z JP Morgan szacują ponadto, że nawet z uwzględnieniem zwiększonych kosztów związanych z trwającą wojną w Ukrainie, ceny nowych samochodów wciąż są znacząco zawyżone.
Gigantyczne podwyżki spowodowały, że marki motoryzacyjne osiągają rekordowe zyski, które w ubiegłym roku sięgnęły 64 miliardów euro. Od 2019 roku pięciu największych producentów samochodów w Europie ponad dwukrotnie zwiększyło swoje zarobki, a wysokość wypłaconych dywidend wyniosła 27 miliardów euro. Pomimo tego producenci wciąż straszą kolejnymi podwyżkami, które miałyby być spowodowane m.in. wprowadzeniem nowej normy Euro 7.
Mowa tu o konieczności wyposażenia nowych samochodów w kosztowne rozwiązania wymagane do minimalizowania emisji spalin. Pomimo, że wciąż nie jest jasne, jak bardzo nowe regulacje wpłynęłaby na ceny samochodów, Unia Europejska od dawna spekuluje o podwyżkach rzędu 300 euro. Zdaniem producentów ingerencja w samochody byłaby jednak dużo droższa i wyniosłaby co najmniej 2 tys. euro w przypadku samochodów osobowych i ponad 12 tys. euro w przypadku autobusów i ciężarówek.
Obecnie jednak Unia Europejska wycofuje z propozycji radykalnego zaostrzenia dopuszczalnych emisji w normie Euro 7 i obecnie nie jest przesądzone, jak założenia tej normy będą wyglądać.