Polaków znów nie stać na auta

Wygląda na to, że powódź pokrzyżowała plany importerom samochodów używanych. Z najnowszych danych Ministerstwa Finansów wynika, że w maju zza naszej zachodniej granicy trafiło do Polski jedynie 64,387 pojazdów.

Wprawdzie wynik jest o niemal pięć procent wyższy niż w maju ubiegłego roku, ale w stosunku do poprzedniego miesiąca oznacza spadek o 2,85%.

Od początku roku na polski rynek trafiło 303,836 samochodów używanych, co stanowi wynik prawie o 1/5 lepszy niż przed rokiem. Wygląda jednak na to, że Polacy powoli odwracają się od pojazdów sprowadzanych zza granicy. Dynamika wzrostu importu wyraźnie słabnie. Jak podaje instytut Samar, w końcu marca wynosiła ona jeszcze ponad 29%, pod koniec kwietnia 24%, a obecnie już tylko 19,73%.

Bez większych zmian kształtuje się struktura wiekowa sprowadzanych aut. Najliczniejszą grupę (niemal 46%) stanowią pojazdy w wieku od 4 do 10 lat. Niemal 44% sprowadzonych w maju samochodów liczyła sobie więcej niż 10 wiosen.

Reklama

Bez zmian pozostaje równie ranking najpopularniejszych marek. Najczęściej sprowadzanymi autami są volkswageny (w maju sprowadzono 11,811 tych aut), drugie miejsce zajmują ople (7,988 pojazdów), trzecią najczęściej sprowadzaną marką jest Renault (6,000 aut).

Nowe też się nie sprzedają

Teoretycznie, spadek dynamiki importu samochodów używanych najbardziej cieszyć powinien dealerów. Nic bardziej mylnego. Mimo reklam i kolejnych akcji promocyjnych Polacy wciąż omijają salony szerokim łukiem. Jak donosi serwis Carmarket w maju nabywców znalazło w Polsce 26,3 tys. nowych samochodów. Zaledwie 12,4 tys. - czyli mniej niż połowę - kupiły osoby fizyczne. Pocieszającym jest jedynie fakt, że to i tak o 900 pojazdów więcej, niż w analogicznym okresie zeszłego roku. Wypada jednak zauważyć, że liczba pojazdów kupiona przez osoby fizyczne w okresie styczeń-maj jest aż o 8,8 tys. mniejsza niż w zeszłym roku.

Od stycznia zarejestrowano u nas 133,6 tys. nowych aut, czyli o 4 tysiące pojazdów mniej niż przed rokiem. Największy wzrost sprzedaży odnotowała kusząca siedmioletnią gwarancją Kia, która w porównaniu z ubiegłym rokiem wprowadziła na rynek 2,3 tys. samochodów więcej.

W stosunkowo dobrej kondycji są również dealerzy: Skody (wzrost sprzedaży o 1,1 tys. sztuk), Renault (wzrost sprzedaży o 900 sztuk) i Citroena, którym udało się sprzedać o 60 pojazdów więcej. O podobnym szczęściu nie mogą jednak mówić pracownicy salonów: Fiata (-1,8 tys. pojazdów), Toyoty (-1,4 tys. pojazdów), Volkswagena (-1,3 tys. pojazdów) i Opla (-1,6 tys. pojazdów). Na tle pozostałych rynków europejskich najbardziej dziwi kiepski wynik tego ostatniego - nowa astra w wielu krajach bije rekordy popularności i urasta na coraz groźniejszego konkurenta króla europejskiego rynku - volkswagena golfa. Wiele wskazuje jednak na to, że jej ceny wciąż są trudne do zaakceptowania dla przeciętnego Polaka.

Ratunek w firmach

Śmiało można zaryzykować twierdzenie, że jedynym respiratorem powstrzymującym nasz rynek od śmierci są firmy. Przedsiębiorcy zarejestrowali w maju 13,9 tys. nowych pojazdów, czyli 1,9 tys. sztuk więcej niż rok temu. Ilość pojazdów zarejestrowanych przez firmy w okresie styczeń-maj wzrosła o 4,8 tys. w porównaniu do zeszłego roku.

Niestety, również i to źródełko może wkrótce wyschnąć. Rząd szykuje bowiem nowelizację przepisów dotyczących podatku VAT. Po wejściu w życie znowelizowanej ustawy zniknie możliwość odliczania podatku od paliwa do samochodów osobowych. Zniesiona zostanie również możliwość całkowitego odpisu VAT-u od nowych pojazdów z homologacją ciężarową (z kratką).

Zmiana prawa może poskutkować tym, że przedsiębiorcy przestaną szukać kosztów wydając pieniądze na nowe auta. Taka sytuacja dla wielu osłabionych kryzysem dealerów może okazać się przysłowiowym gwoździem do trumny.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Auta
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy