Kupujemy nowe auto
Komuś, kto jeszcze tego nie robił, kupowanie nowego samochodu kojarzy się z samymi przyjemnościami. Nowoczesny, zbudowany ze szkła i aluminium salon, krzyczące wielokolorowe reklamy, błyszczące lakierem samochody, piękne hostessy, poczęstunek kawą.
Mamy pieniądze, więc dostajemy do ręki cennik, wybieramy wersję silnikową, listę opcji, po czym odbieramy wymarzone auto.
Niestety, rzeczywistość znacząco odbiega od tych wyobrażeń. Na zamówiony samochód przychodzi czekać kilka miesięcy, zaliczka jest wysoka, a gwarancji ceny nie ma. Zdarza się, że zamówiony samochód w końcu przychodzi... niemal zgodny ze specyfikacją. Niemal, bo np. nie zgadza się kolor...
Dlatego dochodzi do tak absurdalnych sytuacji, jak wmawianie klientowi, że silnik 1.8 jest lepszy od 2.5 V6 tylko dlatego, że pojazd z taką jednostką napędową stoi właśnie w salonie... A dilera nie zraża nawet to, że kosztuje on kilkadziesiąt tysięcy mniej...
Jakby potwierdzeniem tej sytuacji jest jeden z listów, jaki otrzymaliśmy od naszego czytelnika.
"Zastanawialiście się kiedyś ile czasu trzeba czekać w dzisiejszych czasach na odbiór nowego samochodu? Ja czekałem cztery miesiące. Auto zamówiłem 7 sierpnia, a odebrałem 23 listopada mimo, że termin odbioru przypadał na 15 października.
Na domiar złego nowe auto otrzymałem z uszkodzeniami typu wgniecenia na karoserii, czy zadrapania lakieru. Myślicie pewnie,że w takim przypadku dealer musiał mnie sporo "przekupić", abym był zadowolonym? Otóż wcale nie. Oprócz obietnic nie otrzymałem nic, przeciwnie, o wyposażenie które wynegocjowałem w trakcie spisywania umowy, musiałem się wyprosić.
Pomyślicie pewnie: co ze mnie za idiota, że pozwoliłem sobie na takie "manewry" ze strony dealera.. Ale co ja mogłem zrobić? Obiecywano, że sprawa zostanie załatwiona (mam to na piśmie) ale do tej pory cisza.
Pisałem do ok. 30 redakcji, programów tv, radia i tylko jeden redaktor zebrał materiał i napisał artykuł. Ciekawy jestem czy wszyscy pozostali "siedzą" w kieszeni u dealera, czy też temat nie jest ciekawy?
W tym wypadku pozostaje mi tylko sprawa sądowa albo wymierzenie sprawiedliwości po bandycku, ale przecież nie o to chodzi...
A może taki jest ogólnie przyjęty standard, że płacisz gotówką za samochód, a potem zabieraj się i sp...
(...)"
Niestety, takie praktyki są w Polsce częste i to niezależnie od marki. Można się dziwić, że dilerowi nie zależy na kliencie w sytuacji, gdy sprzedaż całkowicie "leży".
Nie wszystko jednak zależy od sprzedawcy. Za termin i specyfikację dostarczanego produktu odpowiada przecież fabryka. A ponieważ polski rynek w skali europejskiej nie jest praktycznie warty uwagi, to traktuje się go po macoszemu. W efekcie na samochody trzeba czekać długo, bez gwarancji otrzymania tego ,co się zamówiło... A co może zrobić diler, gdy nie zgadza się kolor? Przekonać klienta, że ten nowy jest lepszy lub kazać mu czekać kolejne kilka miesięcy...
Klienci klną więc na dilerów, sprzedaż spada, a producenci traktują nas coraz mniej poważnie... I kółko się zamyka.