Taki absurd tylko w Polsce!
Od kilku już miesięcy jedna z firm ubezpieczeniowych prowadzi akcję promocyjną, w ramach której przekazuje korporacjom taksówkarskim w większych miastach foteliki dla dzieci.
W ramach akcji "Taksówka z fotelikiem" Liberty Direct przekazała już około 250 fotelików korporacjom w Warszawie, Krakowie, Wrocławiu i Trójmieście.
Zamówienie taksówki z fotelikiem nie wiąże się z dodatkowymi opłatami. Trzeba jedynie zadzwonić z 30-minutowym wyprzedzeniem. Przy zamówieniu należy podać wzrost i wagę dziecka, dzięki czemu korporacja przekazuje zlecenie kierowcy wożącemu odpowiedni dla dziecka fotelik.
Akcja jest ze wszech miar słuszna. Ale... nie dla urzędników w Gdańsku. Otóż, zgodnie z Uchwałą Rady Miasta z 10 lipca 2003 roku, bagażnik taksówki powinien być wolny od wszelkiego sprzętu dodatkowego, w związku z czym... przewożenie w nim fotelików dla dzieci pomiędzy kursami nie jest możliwe.
Swoje stanowisko Urząd Miasta Gdańska przedstawił w specjalnym piśmie skierowanym do Liberty Direct. Urząd powołuje się m.in. na prawo o ruchu drogowym, zgodnie z którym "w czasie przewozu dziecka taksówką osobową nie ma obowiązku przewozu dziecka w wieku do 12 lat, nieprzekraczającego 150 cm wzrostu, w foteliku ochronnym lub innym urządzeniu do przewożenia dzieci.". Ponadto, w uzasadnieniu odmowy umożliwienia przewozu dzieci w taksówkach z użyciem fotelików, Rada Miasta Gdańska powołuje się na przepisy w sprawie dodatkowego wyposażenia taksówek (ustawa z 15 listopada 1984 roku - Prawo przewozowe), które nie wymieniają fotelików dziecięcych.
Tak więc, w Gdańsku korporacje taksówkowe, pomimo deklarowania chęci udziału w programie "Taksówka z fotelikiem", nie mogą wziąć w nim udziału bez narażenia się na zarzut łamania prawa, a co za tym idzie - konsekwencji finansowych.
Wszystko jest więc zgodne z prawem. Nie możemy jednak oprzeć się wrażeniu w tej całej sytuacji gdańscy urzędnicy coś jednak zgubili. Zdrowy rozsądek.