Rowerem po piwie legalnie?
W dużych miastach rower często jest najszybszym środkiem komunikacji. Pozwala na ominięcie ulicznych korków czy tłumów w tramwajach i autobusach.
Niestety, bycie rowerzystą nie jest łatwe. Należy uważać na kierowców, którzy rowerzystów traktują jak użytkowników dróg gorszej kategorii i pieszych, którzy notorycznie mylą ścieżki rowerowe z chodnikami. Sami rowerzyści również nie są bez winy dowolnie wybierając sobie sposób jazdy jezdnią lub chodnikiem, przejeżdżając rowerami po pasach, wjeżdżając pod prąd w drogi jednokierunkowe czy wsiadając na rower po kilku "głębszych".
"Obecne prawo zabrania poruszania się rowerami po chodnikach w miastach osobom dorosłym. Nie jest to właściwie, bo chodnikiem można jeździć tak, aby nie przeszkadzać pieszym, a jest to sposób bezpieczniejszy dla rowerzysty. Może wyjściem byłoby wprowadzenie ograniczenia prędkości na chodnikach w pobliżu pieszych. Jednak całkowity zakaz jest bezsensowny" - pisze w liście do naszej redakcji Ola, która kontynuuje: "Zmusza się rowerzystów, aby jeździli jezdnią - nawet gdy ruch jest znaczny i gdy kierujący pojazdami nie przestrzegają dozwolonej prędkości. Nawet w nocy, gdy chodnik jest pusty, nie można po nim jechać. To bzdura, bo ktoś nie umie ułożyć mądrych, racjonalnych zasad. (...) A może się mylę i chodnikiem można jeździć? Jak to jest w innych krajach? Może ktoś wie i napisze."
Rzeczywiście przepisy generalnie zabraniają jazdy po chodnikach. Jednak nie zawsze!
Oto, co mówi kodeks drogowy: korzystanie przez rowerzystę z chodnika jest dozwolone wyjątkowo, gdy:
1) opiekuje się on osobą w wieku do lat 10 kierującą rowerem lub (i to najważniejsze)
2) szerokość chodnika wzdłuż drogi, po której ruch pojazdów jest dozwolony z prędkością większą niż 50 km/h, wynosi co najmniej 2 m i brakuje wydzielonej drogi dla rowerów.
Ponadto: kierujący rowerem korzystając z chodnika jest obowiązany jechać powoli, zachować szczególną ostrożność i ustępować miejsca pieszym. A więc po chodniku jechać można, o ile ma on przynajmniej dwa metry szerokości!
To nie koniec listu naszej czytelniczki. Trzeba przyznać, że drugiej części porusza ona temat bardzo kontrowersyjny, z którym wiele osób (w tym redakcja) nie musi się zgodzić. Tym niemniej prezentujemy go, bo tego wymaga dziennikarska rzetelność.
"Drugi temat rowerowy dotyczy Art. 45. 1. Kodeksu Drogowego. Mówi on, że: Zabrania się:
1) kierowania pojazdem (...) w stanie nietrzeźwości, w stanie po użyciu alkoholu lub środka działającego podobnie do alkoholu.
Rozumiem, że przebywanie w stanie nietrzeźwości, w stanie po użyciu alkoholu lub środka działającego podobnie do alkoholu nie jest niczym zaszczytnym i miłym dla innych. Ale łączenie tego stanu z jazdą rowerem jest zbyt drastyczne! Jadąc rowerem nie można wyrządzić nikomu wielkiej szkody tym, że się na kogoś najedzie - a to jest podstawowy atut tego przepisu w stosunku do kierujących pojazdami silnikowymi (np. samochodem, motorem).
Rozumiem, że chwiejący i zataczający się na jezdni rowerzysta to zagrożenie dla innych jadących (np. z dużą prędkością), ale nie mniejsze zagrożenie tego typu związane jest z pijanymi pieszymi! A w stosunku do nich nie ma zakazu poruszania się po spożyciu alkoholu!
Chwiejący się rowerzysta, który stwarza zagrożenie dla innych jadących może być karany, ale nie za to, że jest pijany, ale za to, że swym zachowaniem stwarza zagrożenie dla innych jadących - zatacza się, a więc nie jedzie przy krawędzi jezdni i nie przestrzega zasad poruszania się na drodze!
Przecież stan nietrzeźwości może być stwierdzony już po wypiciu piwa - tylko jakie zagrożenie stwarza taki rowerzysta? A w świetle przepisów taka osoba staje się już PRZESTĘPCĄ!
Wiele osób mówi (i policjanci i sędziowie), że to chory przepis. Jednak trzeba lobby żeby go zmienić. I wcale nie chodzi tu o promowanie alkoholizmu, tylko o rozsądek. (...)
Jeśli ktoś wiedząc, iż będzie spożywał alkohol, wybierze się rowerem, a nie samochodem, to chyba lepiej? (...) Wiem, co niektórzy powiedzą, żeby nie pił w ogóle lub pojechał taksówką... Ale życie jest inne.
Jeśli już jakiś zakaz wprowadzić, to z wyższym progiem nietrzeźwości, który rzeczywiście stanowi zagrożenie. Ale to na pewno nie jest 0,2-0,5 promila!"
Nasza czytelniczka prezentuje bardzo odważne poglądy. Chociaż z niektórymi argumentami trudno się nie zgodzić, to widzimy małe szanse na społeczne poparcie takich zmian w prawie.
A jakie jest wasze zdanie?