​Policjanci "polują" tylko na kierowców. Piesi ich nie interesują?

Policja zbyt surowo traktuje pieszych, chociaż to nie oni, lecz kierowcy pojazdów, są winni większości wypadków drogowych, których padają ofiarą - twierdzi Najwyższa Izba Kontroli w swoim najnowszym raporcie na temat bezpieczeństwa tzw.

niechronionych uczestników ruchu, czyli właśnie pieszych oraz rowerzystów.

Według NIK w ubiegłym roku piesi byli sprawcami "tylko 5,3 tys. zdarzeń drogowych" tymczasem zastosowano wobec nich około 530 tys. "środków prawnych", czyli głównie mandatów.

Hm... Skupcie się przez chwilę i spróbujcie sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz widzieliście policjanta zatrzymującego i wypisującego mandat przechodniowi, który zlekceważył czerwone światło albo przebiegał przez jezdnię w niedozwolonym miejscu. Dawno? Nigdy? A czy chociaż raz w życiu sami zostaliście ukarani za coś takiego? No właśnie. Za to każdy kierowca jak z rękawa sypie przykładami budzącego często grozę zachowania pieszych. Od spacerów nieoświetlonym skrajem jezdni w ciemnym ubraniu bez jakichkolwiek elementów odblaskowych po przeskakiwanie barierek i przebieganie przez drogi szybkiego ruchu.

Reklama

Przyjrzyjmy się bliżej danym, na które powołuje się NIK. W 2015 r. odnotowano w Polsce około 330 tys. zdarzeń drogowych, czyli wypadków  (z ofiarami w ludziach) i kolizji (bez ofiar). Rzeczywiście, zdarzenia spowodowane przez pieszych (ok. 5300) stanowią niewielki ich odsetek. Jednak tylko w przypadku kolizji. W odniesieniu do wypadków wygląda to zupełnie inaczej. W ubiegłym roku piesi byli bowiem sprawcami 2625, czyli 30 proc. spośród 8581 wypadków drogowych z ich udziałem. To mało? I czy faktycznie można mówić, że piesi "w sposób nieproporcjonalnie wysoki w stosunku do zagrożenia, które powodują, byli objęci działaniami represyjnymi Policji"? Zwłaszcza, że owa represyjność nie jest przesadnie dotkliwa - zgodnie z obowiązującym obecnie taryfikatorem mandatów za wykroczenia popełniane przez pieszych grożą kary w wysokości 50-100 zł.

Także pojęcie "sprawcy wypadku" bywa wielce względne i trudno tu opierać się wyłącznie na suchych danych statystycznych. Każdy przypadek należałoby poddać oddzielnej analizie. Niedawno byliśmy świadkami niebezpiecznego incydentu. Wieczorem, na środek jednej z ruchliwych krakowskich ulic wybiegła nagle młoda kobieta. Nie wiadomo, czy była pijana, czy znajdowała się pod wpływem narkotyków czy może uciekała przed podążającym za nią mężczyzną. Na szczęście ostatecznie nic złego się nie stało. Gdyby jednak została potrącona przez samochód, jadący z prędkością wyższą niż dozwolone w tym miejscu 50 km/godz., to zapewne za winnego wypadku zostałby uznany jego kierowca...

NIK zauważa, że "wbrew obiegowym opiniom większość poszkodowanych to nie pijani lub niewidoczni piesi czy rowerzyści. Ofiarami są często dzieci i osoby starsze, ginące w ciągu dnia na nowych lub dopiero co zmodernizowanych drogach. W przypadku pieszych do zdecydowanej większości zdarzeń z ich udziałem dochodzi w miejscach, które z założenia powinny gwarantować im pełne bezpieczeństwo np. przejścia dla pieszych, chodniki." Może zatem piesi w takich miejscach czują się zbyt pewnie i nie zachowują odpowiedniej ostrożności?  W tej sytuacji wątpliwe wydają się postulowane zmiany w prawie, które dawałyby tej grupie uczestników ruchu jeszcze większe przywileje. Zresztą sam NIK podaje, że aż 65 proc. ankietowanych w tej sprawie policjantów drogówki uznało, że obecnie obowiązujące przepisy "w wystarczającym stopniu pozwalają na zapewnienie bezpieczeństwa pieszych".

Co trzecia śmiertelna ofiara wypadków drogowych w Polsce to pieszy (w 2015 roku - 915 zabitych). Takie statystyki lokują nas w niechlubnej, ścisłej czołówce europejskiej. I niestety jest coraz gorzej. "O ile w 2010 r. stanowili oni [piesi i rowerzyści -przyp. red.] 30 proc. rannych i 39 proc. zabitych we wszystkich wypadkach drogowych, o tyle w 2015 r. już 32 proc. rannych i 42 proc. zabitych. W Unii Europejskiej ta grupa to tylko 28 proc. wszystkich ofiar śmiertelnych." - czytamy w komunikacie NIK.

Można próbować temu zaradzić przez edukację, skuteczniejsze egzekwowanie przestrzegania przepisów, ale również, a może przede wszystkim, przez poprawę infrastruktury drogowej. W tej sytuacji niepokojąco brzmi inny fragment komunikatu NIK: "W latach 2011-2015 (I półrocze) na sieci dróg administrowanych przez skontrolowane jednostki zarządzające drogami nie zmieniła się w zasadniczy sposób ani długość, ani ilość infrastruktury drogowej przeznaczonej dla pieszych i rowerzystów. We wszystkich skontrolowanych jednostkach nie uległ zmianie lub odnotowano tylko niewielki przyrost tzw. infrastruktury liniowej - chodzi o drogi i pasy ruchu dla rowerów, chodniki i pobocza. Podobna sytuacja miała miejsce w odniesieniu do tzw. infrastruktury punktowej - chodzi o przejazdy dla rowerzystów, przejścia dla pieszych, śluzy rowerowe, kładki i tunele dla pieszych i rowerzystów, wyspy azylu dla pieszych oraz sygnalizację świetlną."

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy