Polak wśród motocyklistów, którzy pobili kierowcę w USA?

Sprawa pobicia przez motocyklistów kierowcy Range Rovera, który - w obawie o zdrowie swoje i rodziny - uciekł z miejsca kolizji dotkliwie potrącając jednego z miłośników dwóch kółek, wciąż bulwersuje Amerykanów.

W związku z tym wydarzeniem zatrzymano już sześć osób. Co zaskakujące, jedną z nich - oskarżoną o napaść na kierowcę Range Rovera - jest detektyw nowojorskiej policji o polskich korzeniach - Wojciech Braszczok.

Braszczok sam zgłosił się na policję, ale uczynił to dopiero po czterech dniach od zdarzenia, gdy sprawą zainteresowały się amerykańskie media. Zdaniem lokalnych policjantów miał też składać nieprawdziwe wyjaśnienia dotyczące swojego udziału w zaistniałej sprawie. Policjant po cywilnemu miał uderzać pięściami w Range Rovera - zdaniem świadków wybił też w aucie tylne okno.

Reklama

Nie do końca jasne również co robił Braszczok, który jest detektywem i pracuje bez munduru, na nielegalnej imprezie motocyklowej. Czy po "przykryciem" rozpracowywał środowisko motocyklistów, czy też wziął w niej udział jako osobowa prywatna. Wiadomo, że był w tym czasi po służbie.

Przypominamy, że do zdarzenia, o którym szeroko rozpisywały się media na całym świecie doszło pod koniec września. Ukazujący jego przebieg film, który nagrał jeden z motocyklistów, do tej pory obejrzało w Internecie przeszło 7 mln ludzi.

Kierowcy samochodu nie postawionych zarzutów. Motocyklistę, który gwałtownie zahamował przed Range Roverem oskarżono m.in. o niebezpieczną jazdę i stwarzanie zagrożenia na drodze.

Podczas ucieczki przed motocyklistami kierowca przejechał po jednym z nich, łamiąc mu obie nogi i kręgosłup. Po zakończeniu pogoni, został wyciągnięty z auta, w którym powybijano szyby i poprzebijano opony i pobity. Uniknął jednak poważniejszych obrażeń, nic się nie stało jego córce i żonie.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama