Niemiecki złom ratuje polskie życie!
Sukces! Tak jednym słowem określić można miniony rok, jeśli wziąć pod uwagę kwestię bezpieczeństwa na polskich drogach.
Pierwszy raz od niepamiętnych czasów w Polsce doszło do mniejszej liczby wypadków niż w roku poprzedzającym, a co najważniejsze w swoich samochodach życie straciło 873 osób mniej niż dwa lata temu.
Oczywiście wszyscy wiemy, komu zawdzięczać możemy taki stan rzeczy. Policja twierdzi, że wzmożone kontrole, nieoznakowane radiowozy oraz powielane apele o zdjęcie nogi z gazu przyniosły wreszcie skutek. Pamiętajmy, że (przynajmniej według drogówki), najczęstszą przyczyną wypadków jest "nadmierna prędkość". 80% wypadków spowodowanych jest błędem człowieka, aż 30% z nich, czyli te, w których najczęściej giną ludzie, powodują kierowcy jeżdżący szybciej, niż przewiduje to ustawa.
W 2008 roku na polskich drogach doszło do 49054 wypadków, w których śmierć poniosło 5437 osób, a 62097 odniosło obrażenia. Dla porównania w 2009 roku zanotowano 44 080 wypadków, w których zginęły 4 564 osoby, a rannych zostało 55 906. Oczywiście, w swoich przechwałkach funkcjonariusze mają trochę racji. Ubiegły rok był bowiem rekordowy pod względem zastosowania na naszych drogach fotoradarów. 1230 przydrożnych słupów (w większości pustych) stanęło w okolicach szkół i przejść dla pieszych, dzięki czemu większość kierowców faktycznie zdejmuje w tych miejscach nogę z gazu. W tej kwestii zasługi drogówki są trudne do przecenienia.
Ciężko nam jednak zgodzić się z twierdzeniem, że w ubiegłym roku polscy kierowcy jeździli wolniej, niż dotychczas. Z racji wykonywanej pracy, za kierownicą spędzamy więcej czasu niż we własnym łóżku i bazując na własnych obserwacjach, jakoś nie możemy znaleźć dowodów na poparcie tej tezy. Co więcej, mamy nawet własną, niezbyt "poprawną politycznie" teorię na wytłumaczenie poprawy bezpieczeństwa.
Ciąg dalszy na następnej stronie
Otóż, według nas, malejąca liczba wypadków nie jest wcale podyktowana tym, że polscy kierowcy zaczęli nagle jeździć wolniej, ale tym, że... przyspieszyli!
To nie żart. W ciągu ostatnich kilku lat w końcu na poważnie wzięto się w naszym kraju za drogi. Dzięki Bogu, remonty nawierzchni coraz rzadziej ograniczają się jedynie do zababrania lepikiem ubytków. Środki unijne sprawiły, że zaczęto wreszcie przebudowywać nasze szlaki komunikacyjne.
Wprawdzie przez wiele miesięcy narzekaliśmy, i zapewne dalej narzekać będziemy, na korki, ale końcowy efekt wreszcie jest zadowalający. Nowe obwodnice, coraz lepsze, poszerzone, drogi lokalne, czy wreszcie nowe odcinki autostrad (A4 wreszcie dojeżdża do Niemiec!) to tylko część z inwestycji, jakie udało się zrealizować.
Zbliżające się wielkimi krokami Euro 2012 sprawia, że drogowcy pracować muszą, przynajmniej teoretycznie, pełną parą, a nowe drogi coraz częściej spełniają przyjęte w Europie standardy. Ekrany dźwiękochłonne, które poza hałasem zatrzymują również bawiące się w okolicach drogi dzieci, barierki energochłonne oddzielające pasy ruchy, odblaskowe elementy w nawierzchni, szerokie pobocza, czy wreszcie równy asfalt mają swój nieoceniony wpływ na wygląd ubiegłorocznych statystyk.
Kolejną, trudną do przecenienia kwestią, jest odmłodzenie, przynajmniej technologiczne, naszego taboru. Wprawdzie w ubiegłym roku Polacy sprowadzili zza granicy o 30% mniej samochodów, niż rok wcześniej, ale przeszło 650 tysięcy pojazdów to wciąż imponujący wynik. Wypada jednak zauważyć, że zdecydowanie zmalała liczba samochodów najstarszych, w wieku powyżej 10 lat.
Wprawdzie wciąż stanowi ona około 45 % wszystkich pojazdów, ale podobnie kształtuje się już udział w imporcie aut w wieku 4-10 lat. Mniej więcej, co dziesiąty sprowadzony samochód, miał mniej niż cztery lata! Oczywiście, wiele z tych samochodów to nie salonowe "prawie nówki", lecz wyeksploatowane, trujące środowisko "skarbonki", ale w porównaniu z przerdzewiałymi maluchami czy polonezami, które jeszcze do niedawna kształtowały obraz polskich dróg, są to pojazdy o wiele bezpieczniejsze (tak, wiemy, że polonez to bezpieczne auto, pod warunkiem jednak, ze ma "zdrowe" podłużnice...). Przeważnie mają na wyposażeniu poduszki powietrzne i ABS, pochodzą również z czasów, kiedy bezpieczeństwo użytkowników zaczęło odgrywać dla inżynierów kluczową rolę.
Należy jasno stwierdzić, ze czasy, kiedy na lawetach królowały archaiczne golfy II czy ople vectry A odeszły do lamusa. Rośnie też, również za sprawą takich serwisów jak nasz, świadomość społeczna. Zespawanego z dwóch mercedesa sprzedać dziś o wiele trudniej, niż jeszcze kilka lat temu. Kierowcy, coraz częściej są w stanie zweryfikować przeszłość samochodu, coraz większa liczba z nich przed zakupem decyduje się chociażby na badanie pojazdu czujnikiem grubości powłoki lakierniczej czy wizytę u diagnosty.
Handlarze zmuszeni są szukać nowych sposobów na zarobek, rośnie więc liczba sprowadzanych pojazdów, które mają za sobą stłuczki lub trafiają do Polski, jako uszkodzone mechanicznie (np. z niesprawną turbosprężarką czy pękniętą głowicą).
Wszystko to sprawia, że wypadki, które jeszcze kilka lat temu skończyłyby się tragicznie, dziś prowadzą często do bolesnych, lecz nie śmiertelnych obrażeń. Są więc poważne przesłanki ku temu, by wbrew importerom, głośnio powiedzieć, że "niemiecki złom ratuje polskie życie".
Jakkolwiek smutno by to nie brzmiało....
Paweł Rygas