Nie bądź nauczycielem na drodze

Znane powiedzenie głosi, iż żaden mężczyzna nie przyzna się, że jest kiepskim kochankiem lub kiepskim kierowcą. Wręcz przeciwnie, niemal każdy zasiadający za kierownicą jest głęboko przekonany, że on jeździ doskonale. To tylko inni popełniają błędy, inni postępują niewłaściwie.

Stąd już prosta droga do tego, by tym innym zwracać uwagę, uczyć ich, wychowywać, bawić się w policjanta czy też może drogowego szeryfa. Oczywiście sposób realizacji tych "dydaktycznych" czynności zależy od poziomu danego osobnika.

Bo za wolno wyprzedzał

Kierowca czarnego samochodu osobowego wyprzedza ciężarówkę, po czym zwalnia, ostro hamuje. Ciężarówka zjeżdża nieco na pobocze, ale i tam jest już nasz "bohater" z BMW. 

O co chodzi? Zapewne kierowca samochodu ciężarowego "zbyt wolno" wyprzedzał inny pojazd i to tak zdenerwowało "nauczyciela" z osobówki.  Co osiągnął w ten sposób? Chciał zapewne zdenerwować kierowcę ciężarówki. Czy takie zagrania służą bezpieczeństwu na drodze?  Czy służą płynności jazdy?

Reklama

Co pokazał w ten sposób jaśnie pan w BMW? Chyba to, że ma słabą psychikę, jest wybitnie złośliwy i agresywny.

A swoją drogą, ci pseudo-mistrzowie w swoich wypasionych furach, zawsze tak bardzo spieszący się i poganiający innych, gdyby przesiedli się na TIR-y, szybko zrozumieliby, że wyprzedzanie takim dużym, załadowanym zespołem pojazdów nie jest wcale łatwe. To nie auto osobowe, gdzie dodajemy gazu i przyspieszenie wgniata nas w fotel.

Kolejny film prezentuje podobnego "wychowawcę". 

 Trafił swój na swego

Jeszcze gorzej, gdy spotkają się na drodze dwaj podobni sobie nauczyciele, prezentujący taki sam temperament. Obejrzyjcie kolejny filmik.

 Przejście dla pieszych. Widać nadjeżdżający ze znaczną prędkością samochód osobowy. Stojący przed przejściem młody człowiek wchodzi na to przejście, chcąc zapewne zmusić kierowcę do ustąpienia mu pierwszeństwa. To z kolei nie spodobało się panu kierowcy. Wprawdzie zahamował, ale jednocześnie użył klaksonu. Pieszy wymachuje rękami, a kierowca rusza swym autem, spychając przechodnia z przejścia. Za chwilę  zmotoryzowany elegancik wysiada, uderza pieszego, wpychając go notabene na idącą po przejściu kobietę. Tamten natomiast próbuje kopnąć samochód.

Pełna kultura! Obyczaje cywilizowanych podobno obywateli w XXI wieku.

Swoją drogą ciekaw jest bardzo, czy ten chłoptyś z czarnego auta wystartowałby z rękami także do mnie. Jestem bowiem człowiekiem pokaźnej postury, trenowałem kilka lat boks. Czy w takim przypadku również wymachiwałby łapami?  Zapewne nie, tacy osobnicy są odważni tylko wobec słabszych. 

Warto nadmienić, że wyczyn tego kierowcy został zarejestrowany przez kamery miejskiego monitoringu, a on sam pożegnał się z prawem jazdy.

Nie umiesz się opanować? To idź się leczyć!

Wszystkie tego typu prostackie zachowania dowodzą niezbicie, że taki osobnik nie ma predyspozycji do kierowania pojazdem. Skoro tak bardzo się denerwuje, skoro musi wzbijać się na wyżyny swoich nędznych umiejętności, to staje się niebezpieczny i nieobliczalny. Nigdy nie wiadomo, co mu przyjdzie do tej pustej głowy, skoro zdolny jest ruszyć samochodem na pieszego,  skoro potrafi stworzyć zagrożenie hamując nagle przed ciężarówką.

Każdy z nas ma wiele powodów do nerwów, to prawda. Życie w tym kraju nie jest łatwe dla większości Polaków.

Czy jednak postępując w tak agresywny lub złośliwy sposób, coś uzyskujemy? Czy ułatwiamy sobie wzajemnie życie? Jakie wystawiamy sobie świadectwo? Nieokrzesanego chama i prostaka. A kierowca zdenerwowany staje się niebezpieczny, zaczyna popełniać błędy.

Chcesz mieć kłopoty?

Nie przepadam wprawdzie za psychologami, ale istnieje w tej nauce taka teoria, że kierowca który zrobił coś niewłaściwego, np. zajechał nam drogę, nie ustąpił pierwszeństwa, natychmiast traci wszelkie poczucie winy, jeśli spotyka się z atakiem drugiej strony. Agresja rodzi agresję.

Istnieje też inna prawidłowość: chama i tak niczego nie nauczymy. Cham pozostanie chamem, bo zapewne wyniósł takie wzorce z rodzinnego domu lub podwórka.

Czy warto zatem tracić nerwy? Dać się sprowokować do awantury?

Czy nie lepiej zlekceważyć zdarzenie? Czy zamiast się wściekać, nie lepiej okazać swoją wyższość i zachować spokój?

Pamiętajcie też, że nie jesteście anonimowi i bezkarni. Kamery są wszędzie. Popchnięcie czy uderzenie kogoś to jest czynna napaść, zagrożona karą pozbawienia wolności. Jeśli ktoś nagra wasze epitety typu: ty...., to może oskarżyć was o zniesławienie, naruszenie godności, obrazę. 

A jeśli traficie na kogoś obeznanego z prawem, to załatwi was tak, że się nie pozbieracie.

Zamiast pięści uśmiech i przepraszający gest

Zachęcam do wypróbowania tej metody. Jeżeli popełnicie jakiś błąd, przeproście.  Wystarczy podnieść rękę, mrugnąć światłami awaryjnymi. Jeżeli ktoś ma do was pretensje, nie wdawajcie się w dyskusję.  Jedno słowo wystarczy i całe napięcie opada. Unikajcie złośliwych pseudo-wychowaczych manewrów, poganiania kogoś światłami czy klaksonem. A gdy czyni tak ktoś inny, puśćcie go, niech jedzie na złamanie karku, im prędzej się zabije, tym lepiej. Dla bezpieczeństwa pozostałych.

Polski kierowca

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy