Moja żona zdawała już 10 razy...
Egzaminy na prawo jazdy wciąż budzą emocje. Świadczy o tym chociażby list naszego Czytelnika, który opisuje zmagania jego żony w zdobyciu tego dokumentu. Zdawała już 10 razy...
Oto ten list.
Szanowni państwo. Od pewnego momentu interesuje mnie tematyka zdawania egzaminów na prawo jazdy ponieważ moja żona zdaje taki egzamin już około dziesiątego razu (dokładna rachuba została zatracona w mroku dziejów). Koszt egzaminu praktycznego w chwili obecnej wynosi około 120 zł co daje łącznie około 1000,00zł (wcześniej były tańsze).
Po miej więcej piątym egzaminie mojej małżonki słuchając jej relacji z przebiegu egzaminu zacząłem dochodzić do wniosku, że coś jest nie tak.
W końcu jestem kierowcą od 10-ciu lat, nie mam punktów karnych na swoim koncie, nie miałem nigdy wypadku i w zasadzie potrafię ocenić jazdę innych tzn. czy ktoś stosuje się do przepisów ruchu drogowego i czy potrafi się sensownie zachować na drodze.
Moja żona zdecydowanie powinna zdać egzamin (obiektywnie powiedzmy już za trzecim razem, nie należy bowiem do mistrzów kierownicy) co przyznaję sprawdziłem pozwalając jej prowadzić samochód bez prawa jazdy na drodze publicznej (po ósmym nie zdanym egzaminie.
Przyczyny niezdawania egzaminów przez moją żonę są „porażające”. Nie będę ich tu wymieniał ze względu na skargę skierowaną do właściwego wojewody na decyzję egzaminatora. Według mnie właściwą przyczyną niezdawania przez moją żonę egzaminu jest opłata egzaminacyjna.
Pomnóżmy 10x120=1200 zł. Mój znajomy ,który sześć razy zdawał egzamin na ciężarówkę (pięć razy objechał kulę ziemską) zapłacił 6x240=1440 zł.
Ktoś może powiedzieć, że egzaminator jest urzędnikiem państwowym i z tej racji musi być obiektywnym, a następnie pozwać mnie do sądu bo obrażam godność urzędnika państwowego. No to przeprowadźmy rozumowanie od drugiej strony, abstrahując od konkretnej osoby. Od statystyki.
Po zorganizowaniu egzaminów na adwokaturę procent zdających wynosił około 80%, oprócz okręgu warszawskiego gdzie wyniósł 10% i podniosła się wrzawa, że pytania były wadliwe i egzamin powtórzono.
Egzamin maturalny zdaje 90-95% uczniów. Egzaminy magisterskie zdaje około 90% studentów, wyjątkowo ciężkie egzaminy na studiach zdaje w pierwszym terminie około 30%.
Powyższe przykłady przedstawiają egzaminy gdzie wymagania są wyjątkowo duże, wymagają od kandydatów predyspozycji intelektualnych itp.
Natomiast egzaminy na prawo jazdy nie wymagają od przyszłego kierowcy żadnego wykształcenia, super inteligencji, ukończenia jakiejkolwiek szkoły (oprócz chyba podstawowej) i zdawalność kształtuje się na poziomie...
I tu problem. Ośrodek do którego się zwróciłem odmówił podania danych. Więc tak: grupa zdających 30 osób, zdały 3 osoby/10% 30 osób, zdały 2 osoby/6% i tak dalej. (...)
Wioski: Egzaminy na prawo jazdy przeprowadzane przez wojewódzkie Ośrodki Ruchu Drogowego to zwyczajne w świecie oszustwo w celu wyłudzenia od kursantów pieniędzy.
Pytanie do wszystkich jak z tym walczyć i najważniejsze czy mam słuszność.