​"Masakra", "koszmar", "skandal", czyli staruszek za kierownicą

U zbiegu ulic Idzikowskiego i Powsińskiej w Warszawie fiat uno zjechał na środkowy pas, uderzając lekko w mercedesa. Nikomu nic się nie stało, zdarzenie jakich wiele, ale wezwani na miejsce policjanci przecierali oczy ze zdumienia. Przeglądając dokumenty sprawcy kolizji nie mogli uwierzyć, że urodził się on w roku 1913, a zatem ma 104 lata!

Nie wiadomo, czy był to efekt szoku czy wynik realnej oceny wagi błędu popełnionego przez sędziwego kierowcę fiata oraz uszkodzeń samochodów, w każdym razie funkcjonariusze odstąpili od rutynowego w takich przypadkach ukarania winowajcy mandatem. Zrezygnowali także, chociaż mieli taką możliwość, ze skierowania seniora na badania lekarskie.

"Mówił z sensem, nie widać było po nim takiej metryki" - stwierdził w rozmowie z dziennikarzem przedstawiciel stołecznej komendy policji (co może być wskazówką dla każdego, kto znajdzie się w podobnej sytuacji - wiemy, że to bywa trudne, ale starajcie się mówić możliwie z sensem, nie pokazując po sobie wieku).

Reklama

Wydarzenia takie, jak opisane powyżej, ożywiają dyskusję na temat wpływu numeru PESEL na zdolność kierowania pojazdami mechanicznymi. Nie inaczej było i tym razem. Tylko nieliczni opowiedzieli się po stronie dzielnego 104-latka i wyrozumiałej drogówki. W większości komentarzy internetowych przewijają się słowa: "masakra", "koszmar", "skandal" itp. Pojawiają się propozycje, by każdego starszego kierowcę, pod rygorem natychmiastowej, dożywotniej utraty prawa jazdy, co roku poddawać obowiązkowym, kompleksowym badaniom lekarskim, a prowadzone przez nich samochody oznaczać naklejką z brązowym listkiem dębu.

Niektórzy podważają wiarygodność statystyk, z których wynika, że największe zagrożenie na drogach stanowią młokosi poniżej 25. roku życia. "Młodsi kierowcy pokonują wielokrotnie więcej kilometrów, spędzają w samochodzie znacznie więcej czasu i przez to są statystycznie bardziej narażeni na stłuczkę/wypadek. Emeryt pojedzie najwyżej do lekarza, na zakupy i do kościoła, do tego najczęściej w weekend. Jak przejedzie 20 km w małym ruchu, to nie ma się co dziwić, że nie spowoduje wypadku. Młoda osoba, jak używa auta codziennie i jeździ dużo w godzinach szczytu, to natknie się na wielokrotnie więcej niebezpiecznych sytuacji. Jak można w ogóle porównywać ilość wypadków powodowanych przez osobę, która przejedzie 5 tys. km rocznie z taką, która przejedzie np. 25 tys. km? Czy jeżeli obie spowodują po 1 wypadku to znaczy, że są tak samo niebezpieczne?" - napisał jeden z internautów.

Warto zwrócić uwagę na względność pojęcia "starszy kierowca". Zdaniem wielu dyskutantów "dziadkami", których należy objąć surowymi restrykcjami, są już osoby ledwie po czterdziestce. W opinii dziarskich sześćdziesięciolatków starość zaczyna się gdzieś koło osiemdziesiątki. Ciekawe, co o tym myśli 104-letni właściciel uno z Warszawy...

Lektura publikowanych w sieci komentarzy prowadzi do ogólniejszych wniosków. Otóż gdyby wsłuchać się w głos internetowego ludu, z naszych dróg i ulic, oprócz seniorów, powinna zniknąć  cała zmotoryzowana "gówniażeria", czyli osobnicy w wieku 18-20 lat. To oni bowiem, wychowani na grach komputerowych, w których każdy dostaje kolejne życie, jeżdżą jak szaleni, lekceważą wszelkie przepisy, rozbijają się na drzewach.

Z grona użytkowników dróg należałoby usunąć także motocyklistów. Rowerzystów skierować na przeznaczone dla nich ścieżki, nie kolidujące z ruchem samochodowym, a pieszych na ściśle odizolowane od jezdni chodniki, kładki i w przejścia podziemne. Ostrej selekcji powinno poddać się baby... to znaczy kobiety, odbierając prawo jazdy tym, które guzdrzą się na światłach przed skrzyżowaniami, włączają kierunkowskaz w ostatniej chwili przed skrętem, nie umieją zaparkować bez pięciu poprawek itd. Zakazem wjazdu do wielkich miast muszą zostać objęte auta, zarejestrowane w okolicznych miejscowościach. Trzeba także wyeliminować z krajobrazu zmotoryzowanej Polski skodziarzy, kapeluszników oraz właścicieli leciwych "wieświagenów". Dopiero wtedy, gdy pozbędziemy się wszelkiego niepożądanego elementu, po naszych drogach zacznie się jeździć płynnie i bezpiecznie, a życie stanie się piękne...

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy